Tomasz Komenda w 2018 roku został uniewinniony z zarzutów gwałtu i zabójstwa 15-latki, za co niesłusznie spędził w więzieniu 18 lat. Ogromną pomoc w walce o wyjście na wolność otrzymał od policjanta Remigiusza Korejwy, który dopatrzył się błędów w śledztwie. Korejwo przez lata dobrze poznał nie tylko Komendę, ale także jego rodzinę. W rozmowie z "Faktem" policjant odniósł się do pojawiających się w ostatnim czasie w mediach informacji, że niesłusznie skazany mężczyzna zerwał kontakty z najbliższymi.
Do tragicznych wydarzeń, za które Tomasz Komenda został skazany, doszło w sylwestrową noc z 1996 na 1997 roku. Korejwo wspomina, że matka Komendy, Teresa Klemańska, nie chciała, aby tego wieczoru jej syn wychodził z domu. Zgodziła się nawet, żeby imprezował w mieszkaniu. "Tego feralnego sylwestra pani Teresa, mama Tomka, nie chciała, by z kolegami włóczył się gdzieś po mieście, gdzie nie zawsze jest bezpiecznie".
Pozwoliła im zorganizować prywatkę w domu. Pomyślała, że niech sobie siedzą, palą, piją, ale ma ich pod okiem - mówi policjant.
Korejwo uważa, że Klemańska była w tamtym czasie głową rodziny. Przyznał, że nie uważał, iż cokolwiek mogłoby zepsuć się w relacjach Komendy, jego braci i matki. Sądził wręcz, że tragedia, którą razem przeszli, zjednoczyła ich. Policjant nie chce jednak rzucać zbyt pochopnych wniosków na temat obecnej sytuacji w życiu mężczyzny. "Znam Tomka od tej dobrej strony. Zawsze wydawał mi się bardzo spokojny, nawet wycofany".
Wiadomo, kij ma dwa końce. Jeżeli Tomek się nie wypowiada, to nie można w stu procentach dawać wiary jednej stronie. Prawda być może leży pośrodku. Nie chciałbym krzywdzić żadnej ze stron - dodał.
Policjant wypowiadał się bardzo dobrze na temat matki Komendy. "Pani Teresa jest osobą bardzo energiczną. Jest bardzo otwarta, szczera, uczynna i ma bardzo pozytywne myślenie". Może właśnie te cechy i jej optymizm sprawią, że kobieta jeszcze pojedna się z synem. Może nie wszystko jest stracone.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!