Hugh Grant ponad dziesięć lat temu wdał się w prawdziwą wojnę z tabloidami. Aktor sugerował, że jeden z tytułów zaplanował włamanie do jego apartamentu w Londynie. Po powrocie zauważył, że drzwi zostały wyrwane, jednak nic nie skradziono. Następnego dnia w prasie pojawił się szczegółowy opis jego mieszkania. To jednak nie koniec. Podejrzewał, że ktoś mógł założyć podsłuch. Sprawa wróciła po latach.
27 kwietnia Hugh Grant udał się na przesłuchanie w Sądzie Najwyższym. Aktor podejrzewa, że za wszystko jest odpowiedzialna gazeta "The Sun". Osoby, które za nią odpowiadały, miały zatrudnić prywatnych detektywów do zdobycia informacji na temat jego życia osobistego. W oświadczeniu przekazanym mediom czytamy: "Moje roszczenie dotyczy bezprawnych czynów popełnionych przez 'The Sun', w tym włamań na zamówienie, włamania do prywatnej nieruchomości w celu uzyskania informacji. Wykorzystano do tego podsłuch telefonu stacjonarnego, hacking telefonu i wykorzystanie prywatnych detektywów, aby zrobić wszystkie te i inne nielegalne rzeczy przeciwko mnie".
Początkowo Hugh Grant nie był pewny, czy to bezpośrednio "The Sun" zleciła włamanie do jego mieszkania. Później jednak dotarł do informacji o tym, że wszystko miało się odbywać za wiedzą i zgodą Rebeki Brooks, która wówczas była związana z tabloidem. Media doczekały się również oświadczenia ze strony rzecznika Rupert Murdoch's News Group Newspapers. Zaprzecza on wszelkim zarzutom.
'The Sun' zdecydowanie zaprzecza zarzutom, że kiedykolwiek zlecono komukolwiek włamanie do domu Hugh Granta - przekazuje rzecznik firmy.
Pomimo zaprzeczeń "The Sun" aktor podtrzymuje swoje stanowisko. W 2022 roku miał okazję rozmawiać z prywatnym detektywem, który tylko utwierdził go w przekonaniu. Jak podaje The Guardian, aktor przyznał, że swego czasu sam aktywnie brał udział w działaniach mających na celu tworzenie etycznej prasy. Twierdzi, że gazeta próbuje tuszować prawdziwy przebieg sprawy. "Pozwany wyraźnie uważa się za stojącego ponad prawem i wykorzystuje teraz prawo w sposób, który, jak sądzę, nigdy nie był zamierzony, czyli do dalszego tuszowania i ukrywania tego, co zrobił. Jestem głęboko przekonany, że nie można na to pozwolić i że to, co zrobił, musi wyjść na jaw" - miał mówić w zeznaniu.