Paul Grant nie żyje. Aktor w miniony czwartek został znaleziony nieprzytomny przy stacji King's Cross w Londynie. Najpewniej w wyniku upadku doznał uszkodzeń mózgu - po przewiezieniu do szpitala został podłączony do aparatury podtrzymującej życie, jednak stwierdzono śmierć mózgu. Po trzech dniach, w niedzielę, rodzina postanowiła odłączyć go od respiratora.
Córka aktora rozmawiała z "The Sun" już po śmierci ojca:
Mam złamane serce. Tata dla wielu był legendą. Sprawiał, że ludzie się śmiali. Tatusiu, kocham cię tak bardzo. Śpij mocno.
Niskorosły aktor Paul Grant znany był z kilku ról, które wryły się w świadomość fanów największych sag filmowych ostatnich dziesięcioleci. Zagrał Ewoka w "Powrocie Jedi", był goblinem w "Harrym Potterze", wystąpił też w "Willow", "Legendzie" z 1985 roku z Tomem Cruisem i "Labiryncie Fauna". Nie był tak znany, jak jego kolega Warwick Davies - jego role były raczej "tymi z tyłu", w tłumie. Teraz jednak szczególnie fani "Gwiezdnych Wojen" dzielą się w mediach społecznościowych informacją o jego śmierci - jako jeden z Ewoków zdobył ich ogromną sympatię. Miał też okazję niekiedy grać robota R2D2, kiedy Kenny Baker otrzymywał inne zadania na planie.
W życiu prywatnym zmagał się jednak z własnymi demonami. Walczył z uzależnieniem od narkotyków i alkoholu. Doprowadziło ono do rozpadu małżeństwa, braku kolejnych propozycji filmowych i powolnej utraty zdrowia. W 2014 roku rozmawiał z brytyjskim "Sunday Mirror":
Byłem na kokainie i było tylko coraz gorzej. Piję i palę wszystko, co dostanę w ręce. Miałem rodzinę, byłem żonaty, teraz jestem rozwiedziony. Straciłem wszystko. Nie wiem, czego chcę. Miałem pieniądze, wszystko wydałem na narkotyki i dziewczyny - mówił.