Magdalena Stępień po przedwczesnej śmierci syna, Oliwiera, usunęła większość zdjęć ze swojego instagramowego konta, pozostawiając tylko te, przedstawiające chłopca, oraz ujęcia w jakiś sposób z nim związane. Pokazała też fotografie dziecięcego nagrobka. Profil podpisała jako "mama aniołka", uzupełniła o datę narodzin i śmierci niemowlęcia oraz zasugerowała, że będzie publikować treści związane z życiem po stracie dziecka. Do tej pory udziela się w mediach przede wszystkim w tym kontekście.
Aspirująca modelka wzięła udział w podcaście "Zdanowicz. Pomiędzy wersami". Podczas rozmowy poruszono też wątek zbiorek charytatywnych na rzecz Oliwiera, który był poddawany skomplikowanemu leczeniu nowotworu wątroby w Izraelu. Nawiasem mówiąc, podejście do terapii było kolejną kwestią sporną, która poróżniła Magdalenę Stępień i jej byłego partnera, piłkarza Jakuba Rzeźniczaka. On nie był przekonany do zagranicznego leczenia i wolał, by odbywało się w Polsce.
Zdjęcia Magdaleny Stępień znajdziecie w galerii w górnej części artykułu
Jak się okazało, zarówno w tamtym czasie, jak i po śmierci chłopca, na Magdalenę spływał hejt. Część internautów nie wierzyła, że zabrane środki trafiły do izraelskiej placówki. Sądzono, że mama Oliwiera wydaje te pieniądze... na siebie:
Już słyszałam różne wersje, że za te pieniądze kupiłam sobie mieszkanie, auto. Dla mnie jest to kompletny dramat. Nie wiem, jakim człowiekiem trzeba być, żeby tak myśleć. Czy byłabym w stanie na oczach całej Polski, wiedząc, jak medialny jest ten rak? - pytała celebrytka.
Przyznała, że usłyszała tyle kłamstw na swój temat, że po jakimś czasie uodporniła się na tego rodzaju sieciowe zaczepki i przestała na nie reagować. Podkreśliła, że całość pieniędzy poszła tam, gdzie pójść powinna. Stwierdziła z pewną rezygnacją, że zawsze jednak znajdą się ludzie, "którzy będą widzieć to, co chcą".
Spodziewalibyście się, że Magdalena musiała zmagać się z tego rodzaju zarzutami?
Zdjęcia Magdaleny Stępień znajdziecie w galerii w górnej części artykułu.