• Link został skopiowany

Po zakupie domu dostali list: Wiecie, co kryje się w ścianach? "Obserwator" zgotował im piekło

Zakup domu przy 657 Boulevard w Westfield, który miał być początkiem nowego, wspaniałego życia, dla rodziny Broaddus okazał się największą tragedią. Nagłośniona w "The New York Times" historia, którą zekranizował Netflix, wydarzyła się naprawdę.
657 Boulevard
Google Maps, Pixabay

W 2014 roku Broaddusowie byli przekonani, że spełnili największe marzenie. Po latach pracy w firmie ubezpieczeniowej Derek Broaddus osiągnął na tyle wysoką pozycję, że jego rodzinę stać było na zakup wartego ponad milion dolarów domu znajdującego się w Westfield w stanie New Jersey. Lokalizacja nie była przypadkowa - w tym mieście dorastała jego żona, Maria Broaddus, która bardzo chciała osiedlić się w rodzinnych stronach. Gdy podpisywali umowę z agentem nieruchomości, Broaddusowie nie wiedzieli jeszcze, że przy 657 Boulevard nigdy nie przyjdzie im zamieszkać.

Zobacz wideo "Dzienna zmiana". Zwiastun komediowego horroru

Pierwszy list i zatajona informacja

Broaddusowie do nowego lokum nie chcieli wprowadzić się od razu. Po jego zakupie rozpoczęli prace remontowe, które nadzorował Derek. Któregoś dnia mężczyzna z ciekawości zdecydował się zajrzeć do skrzynki na listy, spodziewając się jedynie ulotek. Wśród reklam znalazła się jednak koperta bez nadawcy zaadresowana "Do Nowych Właścicieli".

Drodzy nowi sąsiedzi z 657 Boulevard. Pozwólcie, że powitam was w sąsiedztwie. (...) Mój dziadek obserwował dom w latach 20., a mój ojciec w latach 60. Przyszedł mój czas. Znacie historię tego domu? Wiecie, co kryje się w ścianach 657 Boulevard? Dlaczego tu jesteście? Dowiem się
Macie dzieci. Widziałem je. Jak na razie naliczyłem troje. (...) Zamierzacie wypełnić dom młodą krwią, jak prosiłem? Lepiej dla mnie. (...) Kiedy poznam ich imiona, zawołam je do siebie

Nadawca listu zasugerował, że Broaddusowie mogli już go widzieć w jednym z setek samochodów przejeżdżających przez ulicę. Mówił, że może być jednym z sąsiadów zza płotu lub spacerowiczem. 

Witam, przyjaciele, witam. Zaczynamy zabawę - zakończył jego treść

Poza podpisem brzmiącym "Obserwator" list nie zawierał żadnych innych informacji wskazujących, kto mógł go napisać. Przerażony Derek zadzwonił na policję, która nie potraktowała zgłoszenia poważnie, pytając go jedynie, czy ma jakichś wrogów. Odpowiedź była jednak przecząca. Funkcjonariusze poinstruowali Broaddusów, aby nie informowali sąsiadów o tym, co ich spotkało, a treść listów zachowali dla siebie.

Nowi właściciele domu przy 657 Boulevard postanowili jednak skontaktować się z Johnem i Andreą Woods, od których kupili posiadłość. Choć para przyznała, że nie ma pojęcia, kim może być "Obserwator", ujawniła, że na krótko przed przeprowadzką także znalazła w skrzynce wiadomość od tego samego nadawcy. Uznali ją jednak za raczej dziwną niż przerażającą, dlatego nie zdecydowali się powiadomić o tym nowych lokatorów.

Broaddusowie rezygnują z przeprowadzki

Kolejny list znalazł się w skrzynce przy 657 Boulevard po dwóch tygodniach. "Obserwator" zwrócił się do pary, używając ich nazwiska, jednak pomylił się w jego pisowni. Mogło to sugerować, że korespondencja pochodzi od któregoś z sąsiadów, któremu zdążyli się przedstawić. Nadawca był też w stanie wymienić imiona dzieci Broaddusów, a nawet ich pseudonimy. Znał również rozkład domu i dopytywał, który z członków rodziny śpi, w którym z pokoi.

Poznaliście już wszystkie sekrety? Czy młoda krew bawi się w piwnicy? Czy za bardzo boją się schodzić na dół sami? Ja bardzo bym się bał na ich miejscu. To daleko od reszty domu. Z piętra nie usłyszelibyście ich krzyku. (...) Kim jestem? Jestem Obserwatorem i 657 Boulevard znajduje się pod moją kontrolą już od ponad dwóch dekad. Rodzina Woods oddała go wam. Przyszedł czas, żeby poszli naprzód i grzecznie zgodzili się sprzedać wam dom, gdy poprosiłem

Maria i Derek przestali przywozić dzieci do nowej posiadłości. Uznali też, że na jakiś czas wstrzymają się z przeprowadzką. Po trzech tygodniach przyszedł kolejny list. "Obserwator" pisał, że za nimi tęskni i pytał, co się z nimi stało.

Pierwsze podejrzenia i ogromne rozczarowanie

Kilka dni po przyjściu pierwszego listu Broaddusowie otrzymali zaproszenie na sąsiedzkiego grilla. Podczas spotkania dowiedzieli się, że za bezpośrednich sąsiadów mają "dziwną, ale nieszkodliwą" rodzinę Langford, związaną z tym miejscem od wielu lat. Najstarsza z rodu, Peggy Langford, miała ponad 90 lat, a wraz z nią w jednym domu mieszkali członkowie dwóch kolejnych pokoleń. Najmłodszy z nich, Michael, był bezrobotny. Derek był przekonany, że zagadka została rozwiązana. Założył, że to Michael Langford spędza całe dnie na obserwowaniu 657 Boulevard, jak poprzednio jego ojciec i dziadek, o czym "Obserwator" wspomniał w liście. Przypuszczeniami podzielił się z policją, jednak tu czekało go gorzkie rozczarowanie. Funkcjonariusze poinformowali go, że to zbyt mała poszlaka, aby można było wszcząć jakiekolwiek postępowanie przeciwko Michaelowi Langfordowi.

Rodzina Broaddus rozpoczęła więc własne śledztwo. Korzystali z pomocy detektywów, instalowali kamery i alarmy, a Derek spędzał całe dnie na nadzorowaniu posiadłości. Na próżno. W międzyczasie musieli opuścić swój poprzedni dom, jednak nie zamierzali wprowadzać się na 657 Boulevard, dlatego zatrzymali się u rodziców Marii. "Obserwator" nie dawał za wygraną.

Będę cierpliwy i poczekam, aż przyprowadzicie do mnie młodą krew. 657 Boulevard potrzebuje nowej krwi. Potrzebuje was. Wróćcie. Pozwólcie młodej krwi bawić się tak, jak ja kiedyś

Mniej więcej pół roku po pojawieniu się listów Broaddusowie podjęli decyzję o sprzedaży domu. Mimo że o "Obserwatorze" wiedziała jedynie garstka ich najbliższych znajomych, okazało się, że w Westfield wieści rozchodzą się szybko. Posiadłość została uznana za podejrzaną, a chętnych na jej zakup nie było.

Pozew i upublicznienie sprawy

Sytuacja Broaddusów stawała się coraz trudniejsza. Nie tylko spłacali hipotekę za dom, w którym nie mieszkali, ale też musieli pożyczyć od bliskich pieniądze na zakup nowego lokum. Zdesperowani zdecydowali się wnieść pozew przeciwko poprzednim właścicielom 657 Boulevard za zatajenie wiadomości od "Obserwatora". Liczyli na szybką ugodę i odszkodowanie. W niektórych stanach istnieje obowiązek ujawniania tego typu informacji, jednak New Jersey do nich nie należy. Broaddusowie nie tylko przegrali sprawę, ale informacja o procesie w sprawie "nawiedzonego domu" dotarła do lokalnych mediów.

Policji udało się w międzyczasie ustalić, że DNA znajdujące się na kopertach przysyłanych przez "Obserwatora" należy do kobiety. Pod lupę wzięto siostrę Michaela Langforda, która pracowała jako lokalna agentka nieruchomości. Sądzono, że być może listy pochodzą od niej, a kobieta mści się za to, że to nie jej udało się sprzedać dom, przez co przeszła jej sprzed nosa spora prowizja. Badania jednoznacznie wykluczyły ją jednak z kręgu podejrzanych.

Upublicznienie sprawy i oskarżenia pod adresem sąsiadów sprawiły, że Derek i Maria stali się w Westfield niemile widziani. Wiedzieli, że szansa na pozbycie się domu przy 657 Boulevard jest niewielka, ale agent nieruchomości podsunął im inne rozwiązanie. Zasugerował, aby zburzyć budynek, a sam teren sprzedać jako dwie oddzielne działki. Miejscowa komisja planowania przestrzennego nie wydała jednak na to zgody. 

"Obserwator" niespodziewanie powraca

Choć domu nie udało się sprzedać, los w końcu uśmiechnął się do rodziny Broaddus. W 2017 roku znaleźli najemców, którzy zdecydowali się zamieszkać w domu przy 657 Boulevard. Zaledwie dwa tygodnie później nowy lokator wręczył Derekowi kopertę ze znajomym pismem. "Obserwator" nie tylko wiedział o planach zburzenia domu, ale przekonywał też, że to on stoi za odmową komisji. Groził, że się zemści.

Może wypadek samochodowy. Może pożar. Może coś tak zwykłego, jak łagodna choroba, która nigdy nie przechodzi, ale sprawia, że cały czas czujesz się źle. (...) Bliscy umierają nagle. Samoloty, samochody i rowery się rozbijają. Kości się łamią

"Obserwator" ujawnił też szczegóły przeprowadzki nowych lokatorów i informacje dotyczące domu, które pozwoliły ustalić policji, że obserwuje 657 Boulevard z odległości nie dalszej niż ok. 300 metrów. Więcej poszlak nadal nie było, a podejrzana mogła być właściwie każda osoba mieszkająca w okolicy.

Broaddusowie uwolnieni od koszmaru i przełom w sprawie

Wiadomość z 2017 roku to ostatni list, który Maria i Derek otrzymali od "Obserwatora". Z racji tego, że sprawa od tego czasu przycichła, dwa lata później udało im się sprzedać feralną posiadłość. Stalker jak dotąd nie wysłał żadnej korespondencji do nowych właścicieli 657 Boulevard. Zostawił też w spokoju Broaddusów, którzy osiedlili się w innej części Westfield.

Kontynuująca śledztwo policja pobrała próbki śliny od osób zamieszkujących w pobliżu 657 Boulevard. Dwie osoby odmówiły poddania się badaniu, w tym jedna, którą określono jako "bardzo bliskiego sąsiada". Nie ujawniono jednak jej personaliów.

Jedna z teorii dotyczących tożsamości "Obserwatora" wskazuje na mieszkającego nieopodal nauczyciela języka angielskiego, który przeszedł na emeryturę latem 2014 roku, gdy Broaddusowie otrzymali pierwszy list. Jego byli uczniowie wspominali, że mężczyzna chwalił się pisaniem listów zaadresowanych do domu w Westfield, gdzie dorastał. On sam zaprzeczał, jakoby miał cokolwiek wspólnego z koszmarem przy 657 Boulevard, a zagadka "Obserwatora" do dziś pozostaje nierozwiązana.

Źródła: thecut.com, bustle.com

Więcej o: