Anna Dymna dziś jest ikoną. Nie zawsze jednak marzyła, by być aktorką, a jej życie nie było usłane różami

Bez wątpienia Anna Dymna jest jedną z najpopularniejszych aktorek w Polsce - niebawem zobaczymy ją w filmie o księdzu Janie Kaczkowskim, "Johnny". Jak kształtowała się jej kariera oraz czego doświadczyła w życiu prywatnym? Nie zawsze było różowo.

Za niecały miesiąc w kinach pojawi się chwytająca za serce historia jednego z najbardziej znanych duchownych w Polsce - Jana Kaczkowskiego. Anna Dymna w "Johnnym" wciela się w Helenę, matkę księdza Kaczkowskiego. Już we wrześniu, będziemy więc mieli okazję oglądać tę wspaniałą aktorkę w filmie opowiadającym o niezwykłej przyjaźni księdza Jana Kaczkowskiego i Patryka Galewskiego - chłopaka, który nie miał łatwego startu w życiu. Pani Anna zagrała w nim Helenę - mamę Jana. Na telewizyjnych i kinowych ekranach możemy ją podziwiać od lat 70., gdy uznawana była za jedną z najpiękniejszych gwiazd polskiego kina. Niewiele jednak brakowało, a nigdy nie zostałaby aktorką. Choć z jej twarzy nie znika uśmiech i może pochwalić się sukcesami w życiu zawodowym, to los ciężko ją doświadczał. Młodo straciła męża i kilka razy sama otarła się o śmierć. 

 

Kariera i życie prywatne Anny Dymnej 

Legendarna artystka wcale nie planowała zostać aktorką. Kiedy miała dziesięć lat, zapisała się co prawda do koła teatralnego, lecz nie wiązała z tym przyszłości. W dzieciństwie chciała zostać mikrobiologiem morskim, a po maturze zdawała na psychologię. Ostatecznie jednak za namową nauczyciela aktorstwa Jana Niwińskiego, który dostrzegł u niej talent, zdecydowała się na studia w Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej w Krakowie. 

Już na pierwszym roku studiów zadebiutowała rolą Isi w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego (1969) na scenie krakowskiego Teatru im. Juliusza Słowackiego. Dwa lata później zagrała aż w pięciu filmach. Szczególne znaczenie miała dla niej produkcja zatytułowana "Pięć i pół bladego Józka", ponieważ na jej planie poznała przyszłego męża, Wiesława Dymnego - współzałożyciela legendarnej Piwnicy Pod Baranami. W wielu wywiadach Dymna podkreślała, że to on ukształtował ją jako kobietę i aktorkę.

Wiesiek pokazał mi wartości tak silne i piękne, że zaważyły one na całym moim życiu. Nauczył mnie, że człowiek musi w coś wierzyć i sam o sobie decydować; że od jego decyzji wszystko zależy, a temu, co się kocha, należy oddawać się bez reszty. Myślę, że miłość podobna do naszej zdarza się raz na milion. Chyba dlatego zaważyła także na moim stosunku do pracy, sztuki, na relacjach z innymi ludźmi - powiedziała w rozmowie z magazynem "Viva!".

Po studiach, które ukończyła w 1973 roku, została zaangażowana do Starego Teatru, a 27 lat później została wykładowczynią na macierzystej uczelni. Za przełomową rolę pierwszego okresu pracy w teatrze aktorka uważa epizodyczną postać Zosi w "Dziadach" Adama Mickiewicza. Na kolejne propozycje nie musiała długo czekać, a jej kariera nabrała rozpędu. Sukcesy w życiu zawodowym przerwało jednak pasmo tragicznych wydarzeń.

31 października 1977 roku w domu Dymnych wybuchł pożar. Wówczas stracili cały dobytek. Ale nie to było najgorsze. Kilka miesięcy później po siedmiu latach małżeństwa aktorka została wdową, a tajemnicza śmierć jej męża nigdy nie została wyjaśniona. Mówiono o zawale serca, nadużyciu alkoholu, a nawet samobójstwie. Krakowska policja dwukrotnie otwierała śledztwo w tej sprawie. Za każdym razem zostało umorzone z uwagi na brak dowodów.

W tym samym roku gwiazda miała wypadek samochodowy, z którego ledwo uszła z życiem. Miała uszkodzony kręgosłup, połamane kości, straciła pamięć. Musiała przejść rehabilitację. 

Gdy odzyskałam przytomność, pamiętam tylko radość, że jestem, że widzę, że słyszę. I to mnie uratowało od depresji. Jedynym dla mnie ratunkiem po tej tragedii był kontakt z ludźmi - powiedziała w rozmowie z "Vivą!" w 2017 roku. 

Wtedy na jej drodze pojawił się fizjoterapeuta, Zbigniew Szot. Dzięki niemu odzyskała sprawność i u jego boku odnalazła szczęście. Pobrali się w 1982 roku, a po kilku latach na świat przyszedł ich syn Michał. Los jednak nie oszczędzał Anny Dymnej. Aktorka miała kolejny wypadek samochodowy, a następnie rozpadło się jej drugie małżeństwo. Na początku lat 90 poznała Krzysztofa Orzechowskiego, który został jej trzecim mężem. 

Obecnie Anna Dymna przyznaje, że czuje się szczęśliwym człowiekiem. Choć w ostatnich latach skupiła się głównie na prowadzeniu fundacji "Mimo wszystko" i pomaganiu osobom z niepełnosprawnościami, od czasu do czasu można ją jeszcze zobaczyć na ekranie. Już we wrześniu zobaczymy ją w filmie "Johnny" opowiadającym o niezwykłej przyjaźni księdza Jana Kaczkowskiego i Patryka Galewskiego - chłopaka, który nie miał łatwego startu w życiu. 

Uważam, że ten film będzie bardzo ważny, gdyż opowiada o cudownych międzyludzkich relacjach. O tym, jak powinniśmy się szanować, jak jesteśmy sobie nawzajem potrzebni. I jak nie powinniśmy oceniać się po powierzchownych cechach, bo ważna jest przyjaźń drugiego człowieka. To jest coś, co w tej chwili w życiu jest nam bardzo potrzebne. Ten film może dać siłę wielu osobom i zmusić do przemyśleń - powiedziała Anna Dymna.

Jako matka Kaczkowskiego, Helena, Anna Dymna zmierzy się z największym dramatem rodzica - będzie towarzyszyła filmowemu synowi w drodze ku śmierci. Uwielbiany przez Polaków ksiądz Jan Kaczkowski zmarł w 2016 roku po trudnej i nierównej walce z rakiem mózgu - do końca życia angażował się w pracę założonego przez siebie hospicjum. Film "Johnny" trafi na ekrany kin 23 września 2022 roku.

Więcej o: