Coraz więcej Polaków i celebrytów narzeka na niewygodne podróże PKP. Do tego grona dołączył Mateusz Pawłowski, który zyskał popularność jako Kacperek z "Rodzinki.pl". 18-latek zwrócił uwagę, że współpasażerowie w jego przedziale zdjęli buty i wietrzyli stopy. Co zrobić w tak niekomfortowej sytuacji? Zapytaliśmy o to specjalistkę od etykiety i dress code'u - Irenę Kamińską-Radomską.
Irena Kamińska-Radomska, która szerszej publiczności znana jest z roli mentorki w programie "Projekt Lady", uważa, że zdejmowanie butów w miejscach publicznych jest faux pas.
To jest bardzo duże faux pas, jeżeli w pociągach czy innych miejscach publicznych ktoś zdejmuje buty i wietrzy skarpety albo nogi. Jest to bardzo przykre dla współpasażerów i trudne, ponieważ zwrócenie uwagi takiej osobie jest też niegrzeczne - powiedziała specjalistka.
Okazuje się jednak, że jest wyjście z tej niezręcznej sytuacji.
Jeżeli mnie się zdarzy być w takiej sytuacji, to bardzo dyskretnie proszę kierownika pociągu o to, by poprosił taką osobę o właściwie zachowanie. I to zawsze działa, te buty są wtedy zakładane i da się jechać - zdradza.
Irena Kamińska-Radomska poruszyła też temat zdejmowania butów, kiedy przychodzimy do czyjegoś domu z wizytą towarzyską.
Gości nie powinno się prosić o zdejmowanie butów, bo to jest krępujące dla gościa. On się może źle czuć, jeżeli ktoś mu podaje jakieś używane kapcie, albo nawet nieużywane. To i tak cały strój lega w gruzach.
Kiedy gość zdejmuje buty, krępuje się również gospodarz.
To nie jest przyjemne, jeśli ktoś przychodzi, a np. przez pół dnia chodził w tych butach i je zdejmuje. Zapach nie jest idealny, nawet jeśli ktoś bardzo dba o stopy - dodała.
Okazuje się, że wyjątek stanowią tradycyjne domy na Górnym Śląsku, gdzie nie trzeba prosić gości o zdejmowanie butów, sami to robią. Jest jeszcze jedno odstępstwo od reguły.
Generalna zasada - w Polsce goście butów nie zdejmują. Natomiast w ekstremalnych sytuacjach, jeśli ktoś z jakichś powodów nas prosi, bo np. ma małe dziecko, to trzeba się dostosować.
Sytuacja jest trudniejsza jesienią i zimą, kiedy panuje plucha i nie chcemy gospodarzowi nanieść do domu błota. Jednak i z tej sytuacji jest proste rozwiązanie.
Radzę wszystkim brać obuwie zastępcze. Ja to robię niemalże zawsze. Chyba, że wiem, że nie ubrudzę sobie butów, bo wysiądę z samochodu i z czystą podeszwą wejdę. Natomiast zawsze, kiedy przyjeżdżam w kozakach czy innych wyższych butach, mam w woreczku jakieś czółenka - powiedziała Kamińska-Radomska.
Specjalistka dodała, że na szczęście Polacy mają coraz większą świadomość na temat zasad dotyczących obuwia.