Doda do wszystkich projektów zawodowych podchodzi z ogromnym zaangażowaniem i bardzo dba o to, aby jej fani otrzymywali rozrywkę na najwyższym poziomie. Każda jej płyta zarówno od strony muzycznej, jak i wiążącej się z nią akcji promocyjnej jest perfekcyjnie przygotowana. Nie inaczej zatem miało być w przypadku jej najnowszego krążka. Wokalistka od wielu miesięcy pracowała nad tym, aby na swój sposób ogłosić jego premierę. Niestety tym razem nie udało się utrzymać długo w tajemnicy jego nazwy.
Jakiś czas temu w sieci pojawiła się informacja, że Doda zastanawia się nad nadaniem sobie drugiego imienia. Jak zapowiedziała, tak zrobiła i na początku tego roku w jej dokumentach pojawiło się imię Aqualiteja. Mimo wszystko artystka chciała je utrzymać w tajemnicy do czasu premiery płyty. Tajemnica wyszła jednak na jaw dużo szybciej, tym samym psując plany Dody. Piosenkarka nie ukrywa, że ma żal do mediów, iż nagłośniły tę sprawę. O tym, co czuje, opowiedziała w prowadzonej na żywo relacji.
Jest mi strasznie przykro. Zmieniła imię na początku roku i nie trzeba być dziennikarzem-detektywem, żeby wiedzieć, o jakie imię chodzi. Od pół roku wszyscy wiedzieli, jednak uszanowali fakt, że to część procesu wymyślania całej koncepcji mojej płyty, na którą moi fani czekali dziesięć lat. Tego nie zrobiły portale. Atencja i pazerność na kliknięcia wzięły górę. Teraz muszę wszystko zmieniać, wszystko idzie do kosza. Bez sensu - stwierdziła Doda.
W komentarzach pod nagraniem jedna z fanek starała się ją pocieszyć.
Ale co do kosza? Jak do kosza? Bo nazwa jest znana? No trudno. Żyje się dalej. Płyta i tak będzie niespodzianką, bo jak sama mówiłaś, wszystko już jest obmyślone. Jak nazwa może jakoś negatywnie na to wpłynąć? Gdyby wyciekły tytuły piosenek… to dopiero byłby problem - czytamy na Instagramie.
Piosenką zapowiadającą nową płytę jest utwór "Melodia ta". Fani są nim zachwyceni i już nie mogą doczekać się krążka, który ma ukazać się jesienią.