Więcej o igrzyskach olimpijskich 2022 przeczytasz na Gazeta.pl.
Nikt się chyba nie spodziewał, że łyżwiarstwo figurowe na zimowych igrzyskach olimpijskich wywoła tyle emocji. Najpierw bardzo głośno było wokół sprawy dopingowej 15-letniej Kamili Walijewej. Dziewczyna ostatecznie wystartowała w rywalizacji solistek, ale nie udało jej się dostać na podium. W przeciwieństwie do niej bardzo wysokie miejsce zajęła Alexandra Trusowa. Zawodniczka wywalczyła srebrny medal. Jak się jednak później okazało, wynik ten zupełnie ją nie satysfakcjonował. Łyżwiarka nie ukrywała złości i pokazywała niecenzuralne gesty. To jednak nie koniec kontrowersyjnych sytuacji.
O tym, co działo się, gdy zgasły światła kamer, opowiedzieli wolontariusze, którzy pracowali na obiekcie, w którym toczyły się zmagania łyżwiarek figurowych. Rzekomo miało tam dojść do skandalicznych scen. Zdaniem wielu osób Aleksandra Trusowa nie chciała opuścić hali, zwłaszcza w towarzystwie osób z rosyjskiej kadry. Oprócz tego miała odmówić jedzenia i picia. Do akcji miała wkroczyć jej trenerka, Eteri Tutberidze.
Trenerka ciągnęła ją, kazała wsiąść do autobusu. Obie krzyczały na siebie, ale nie rozumiałem, co dokładnie. Ostatecznie trenerka wsadziła Trusową do pojazdu, ale była trochę agresywna - opisywali wolontariusze na Twitterze.
Obie panie nie skomentowała zaistniałej sytuacji.
Eteri Tutberidze uchodzi za bardzo kontrowersyjną postać w świecie sportu. Kobieta słynie z tego, że bywa bezwzględna wobec zawodniczek, z którymi współpracuje. Prowadzi wyniszczające treningi, a także nakazuje przeprowadzanie głodówek. Niektórzy twierdzą jednak, że bez wprowadzonej przez nią dyscypliny rosyjskie łyżwiarki nie byłyby w stanie odnosić takich sukcesów.