Więcej informacji o celebrytach znajdziesz na stronie Gazeta.pl.
Anna Lewandowska z córkami ostatnie dni spędziła na relaksie w luksusowym hotelu na Malediwach. Wypoczęta i z naładowanymi bateriami "Lewa" przyznała, że jest gotowa na powrót do domu, który tym razem okazał się problematyczny. Wyszło na jaw, że Ania ma spory nadbagaż. Sytuacja zmieniła się, gdy tylko wróciła do domu i samodzielnie zważyła walizkę. Jednak będąc na lotnisku dostosowała się do panujących tam zasad.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Od zera do milionera. Oprah Winfrey nie miała co włożyć do garnka, a Dolly Parton mieszkała w leśnej ruderze
Anna Lewandowska ma za sobą 17-godzinna podróż, która jej nie oszczędzała. Na InstaStory przyznała, ze jej córki świetnie sobie poradziły, mimo kilku niespodziewanych sytuacji. Jak się okazuje, powodem licznym komplikacji "Lewej" z powrotem do domu był spory nadbagaż, który wyniósł 14 kilogramów.
Nie obyło się bez małych przygód. Miałam spakowaną jedną walizkę na nas trzy (bo wygodniej). Okazało się przy odprawie, że mam 14 kg nadbagażu! (Maksymalna waga jednego bagażu to 32 kg i w sumie dwie walizki na osobę). Dość dziwne, bo przecież przyleciałam z takim samym bagażem - zaczęła.
Jakby tego było mało Ania, chcąc przepakować walizkę, przekonała się, czym jest złośliwość rzeczy martwych, szczególnie w momencie, gdy się bardzo śpieszyła. Zaradna trenerka szybko zaczęła działać, ale w pewnym momencie walizka odmówiła współpracy, przedzielając się na pół, co u celników wywołało salwę śmiechu.
Pan powiedział, że muszę coś zrobić z 14 kilogramami. Zważywszy, że byłyśmy prawie spóźnione na samolot, zaczęłam otwierać walizkę, która ku mojemu zdziwieniu przedzieliła się na dwie części (zapomniałam o tym, że sportowe walizki mają dodatkowy suwak). Panowie przy odprawie pękali ze śmiechu. A ja mogę powiedzieć jedno, walizka sportowa (...) the best - napisała Lewandowska.
Po powrocie do domu jedna rzecz nie dawała "Lewej" spokoju, a mianowicie waga walizki. Anna wzięła sprawy w swoje ręce i samodzielnie zważyła obie jej części. To, co zobaczyła, wprawiło ją w osłupienie. Trenerka nie miała 14 kilogramów nadbagażu, tylko cztery. Jednak jak sama przyznała, zawsze stosuje się do zasad, które mają na celu ochronę zdrowia pracowników.
Z ciekawości zważyłam teraz obie części walizki, bo przecież wylatywałam z bagażem 32 kg. Jedna 20,8. Druga 15,2. Hm, czyli nie było to 14 kg nadbagażu, tylko cztery, które spokojnie gdzieś by upchnęli. W każdym razie respektuję tego typu zasady, bo jest to dla ochrony zdrowia pracowników - dodała.
Trzeba przyznać, że postawa Anny Lewandowskiej jest godna pochwały.