W nocy z poniedziałku na wtorek w Studzienicach pod Pszczyną rozbił się prywatny helikopter Karola Kani, milionera, przedsiębiorcy i pilota maszyny. Jak dowiedziała się "Gazeta Wyborcza", biznesmen wracał do domu z Mazur. Właściciel jednego z największych w Europie przedsiębiorstw produkujących podłoża pod uprawę pieczarek zginął na miejscu w wieku 80 lat. To już druga tragedia w tej rodzinie. Cztery lata temu w wieku 49 lat odszedł jego syn, Wojciech Kania. Jak to się stało?
Wojciech Kania po tacie miał smykałkę do biznesu. Mężczyźni świetnie się dogadywali zarówno na podłożu prywatnym, jak i biznesowym. W 2006 roku Karol Kania wpadł na pomysł otworzenia restauracji w niszczejącej wieży ciśnień w Pszczynie. Przedsiębiorcy wspólnie w nią zainwestowali, remontowali przez dwa lata i urządzali z pomocą żony Wojciecha. Tak powstała restauracja "Steampunk" w "Wodnej Wieży", która pierwszych gości powitała w 2010 roku. Biznes okazał się przynosić korzyści, a restauracja w weekendy miała maksymalne obłożenie.
Wielkie plany i pogoń za marzeniami powstrzymał nieszczęśliwy wypadek. Wojciech Kania podczas przejażdżki rowerowej dostał udaru, a lekarzom nie udało się go odratować. Biznesmen został pochowany 24 czerwca 2017 roku na cmentarzu w Piasku. Po jego śmierci sytuacja w "Steampunk" znacznie się pogorszyła. Ostatecznie w 2018 roku restauracja została wystawiona na sprzedaż za cztery miliony złotych. Nadal nie znalazł się kupiec.