Znany muzyk i jego żona prowadzą restaurację. Nie dostają żadnej pomocy od rządu. "Nie jesteśmy w stanie zarobić nawet na wypłaty" [PLOTEK EXCLUSIVE]

Żona lidera grupy Pectus, Monika Paprocka-Szczepanik, zabrała głos w sprawie buntu restauratorów, którzy planują otworzyć swoje lokale mimo obostrzeń. Czy wraz z mężem, Tomaszem Szczepanikiem, zdecyduje się na ten sam krok?

Tomasz Szczepanik i jego żona Monika Paprocka-Szczepanik niedawno spełnili swoje wielkie marzenie i otworzyli restaurację na warszawskim Powiślu. Miejsce popularne i chętnie odwiedzane przez warszawiaków i turystów miało zapewnić im sukces. Niestety, zaledwie miesiąc po otwarciu lokalu nadeszła pandemia a wraz z nią lockdown. Monika Paprocka-Szczepanik wyznała nam otwarcie, że nie może liczyć na pomoc rządu. Zdradziła także, czy wraz z mężem dołączy do buntu restauratorów i otworzy niedługo restaurację dla klientów.

Zobacz wideo Świąteczne życzenia od zespołu Pectus

Żona lidera grupy Pectus o rządowych obostrzeniach w gastronomii

Coraz więcej restauratorów zapowiada sprzeciw wobec obostrzeń. Wielu z nich zamierza otworzyć swoje lokale zanim rząd oficjalnie ogłosi zniesienie części z nich, a tym samym odmrożenie gospodarki. Przedsiębiorcy tłumaczą, że restrykcje zakazujące prowadzenia działalności zostały wprowadzone bezprawnie. Swoje plany i decyzje tłumaczą także tym, że od miesięcy nie zarabiają i nie otrzymują żadnej pomocy od rządu. W tej drugiej grupie znalazła się również restauracja lidera grupy Pectus, Tomasza Szczepanika, oraz jego żony, Moniki Paprockiej-Szczepanik.

Znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji. Takim restauracjom jak nasza, czyli otwartym po listopadzie 2019 roku, nie przysługują żadne ulgi. Tylko dlatego, że nie jesteśmy w stanie wykazać zarobków rok do roku, nie dostajemy żadnego wsparcia od państwa. Otworzyliśmy się w lutym 2020 roku, miesiąc przed pandemią. Nie mieliśmy nawet szansy, aby chociaż w części odpracować włożone w lokal pieniądze, a teraz znów odbiera nam się możliwość pracowania. Odbiera nam się źródło dochodu i nie dostajemy żadnej rekompensaty, a tak samo jak inni mamy czynsz do zapłacenia. Nie jesteśmy w stanie zarobić nawet na wypłaty dla pracowników, szczególnie że branża koncertowa również została zamrożona. Ministerstwo rozkłada ręce. Izba Gospodarczej Restauratorów Polskich przygotowała wiele gotowych projektów dla gastronomii takich jak nasza. Niestety nie są one brane pod uwagę - powiedziała nam Monika Paprocka-Szczepanik.

Okazuje się jednak, że Monika Paprocka-Szczepanik i jej mąż nie dołączą do buntu restauratorów i nie otworzą swojego lokalu wbrew rządowym restrykcjom. Boją się rozprawy sądowej, na którą zwyczajnie ich nie stać.

To, że restauratorzy otwierają swoje knajpy, moim zdaniem - na niewiele się zda. Wiele osób jest zastraszonych i będzie bało się przyjść na obiad do restauracji. Nie wiadomo też, jakie narzędzia uruchomi państwo, żeby poradzić sobie z omijaniem obostrzeń i lockdownu. My działamy tylko na dowóz. Nie stać nas w tej chwili, jako restaurację, na to, żeby płacić kary i się ciągać po sądach przez kilka lat, ale bardzo dobrze rozumiem, że właściciele lokali gastronomicznych decydują się na taki krok. Mocno im kibicuję. Natomiast nie wiem, czy oni są gotowi na batalię, którą będą musieli stoczyć, by odzyskać pieniądze, które państwo pobierze od restauratorów w ramach kary. Uważam, że to jest desperacki krok, ale może w grupie siła. Może to zwróci uwagę na to, że jesteśmy grupą przedsiębiorców, którym odcięło się możliwość funkcjonowania. W marcu minie rok od momentu zamknięcia restauracji. My mamy to szczęście, że mamy spory ogródek, więc w wakacje mogliśmy pracować. Wiele restauracji nie miało przez rok nawet szansy się otworzyć. Mnóstwo ludzi zostało na lodzie, a przecież mają rodziny, dzieci. Nie wszystkie restauracje mogą funkcjonować na dowóz. Straciłam poczucie, że rząd dba o swoich obywateli, o swoich przedsiębiorców - dodała żona muzyka.

Przedsiębiorcy, którzy przyłączają się do buntu, deklarują, że wznowią działalność już w poniedziałek 18 stycznia. Tymczasem wiceministra rozwoju, pracy i technologii Olga Semeniuk powiedziała w programie "Money. To się liczy", że nie potwierdza, by branża restauracyjna była zamknięta jeszcze przez dwa-trzy miesiące, ale przypuszcza, że "sytuacja z otwarciem branży będzie analogiczna do tego, co działo się w ubiegłym roku. Pierwszy etap odmrożeń miał miejsce w maju i od tego czasu ludzie oraz biznes mogli normalnie funkcjonować".

Więcej o: