Elżbieta II jest najdłużej panującą królową w historii Wielkiej Brytanii. Na łamach zagranicznej prasy co rusz pojawiają się doniesienia, jakoby monarchini miała zamiar abdykować i po ukończeniu 95. roku życia oddać władzę prawomocnemu następcy - najstarszemu synowi, księciu Karolowi. Okazuje się jednak, że sprawa nie jest taka prosta, na jaką wygląda, ponieważ światowe media sugerują, że na tronie zasiądzie jednocześnie aż... trzech monarchów. Czyżby książę Karol chciał podzielić się władzą?
Niewątpliwie to książę William i księżna Kate są ulubionymi członkami rodziny królewskiej i to właśnie tę parę książęcą Brytyjczycy najchętniej chcieliby ujrzeć na tronie Zjednoczonego Królestwa po odejściu Elżbiety II. Pełnoprawnym dziedzicem berła jest jednak mniej lubiany książę Karol. Czy dla zbudowania dobrego PR-u zgodzi się na podzielenie władzy z pierworodnym i synową? Taką opcję rozważają dziennikarze z amerykańskiego magazynu "Women's Day". Ich informator stwierdził, że Kate i William odegrają wówczas bardzo ważną rolę.
Karol zgodził się, że jeśli monarchia ma przetrwać, należy zyskać popularność Williama i Kate – nawet jeśli oznacza to w zasadzie podzielenie się z nimi tronem. Wszyscy, w tym książę i jego żona Camilla, wiedzą, że traktowanie Kate jako nieoficjalnej królowej jest obecnie jedyną drogą naprzód pod względem PR-u - mówi anonimowe źródło magazynu.
Przypomnijmy jednak, że ewentualne objęcie funkcji monarchini przez Kate nie sprawia, że żona Williama zostanie pełnoprawną Królową Regentką. Już zawsze będzie miała tytuł jedynie Królowej Małżonki. Ale czy nazewnictwo jest w tym wypadku aż tak ważne?