W miniony czwartek w USA zostało zgłoszone zaginięcie wnuczki Roberta F. Kennedy'ego, Maeve Kennedy McKean oraz jej syna. Wybrali się na wycieczkę kajakiem, z której nie wrócili. Ponoć w wyniku silnego wiatru stracili nad nim kontrolę. Poszukiwania trwały kilka dni. W poniedziałek zwłoki kobiety odnaleziono w Maryland, 4 kilometry od miejsca, gdzie była widziana po raz ostatni.
Smutną informację potwierdził w sieci mąż kobiety, Dave McKean. Wdowiec opublikował bardzo poruszający wpis.
Stało się jasne, że Maeve i Gideon odeszli. Maeve była moją najlepszą przyjaciółką, moją bratnią duszą. Była niesamowita, miała niekończące się pokłady energii, oddanie opiekowała się naszymi dziećmi, brała czynny udział w projektach dla naszej społeczności - wspominał żonę Dave McKean.
Na ten moment nie odnaleziono jeszcze ciała chłopca. Nikt nie ma jednak wątpliwości, że on również nie przeżył.
Kolejna tragedia u Kennedych upewnia wielu w przekonaniu, że nad tą rodziną wisi klątwa. Przypomnijmy, bracia John F. (35. prezydent Stanów Zjednoczonych) oraz Robert F. (senator) zginęli w wyniku zamachu. Obaj zostali postrzeleni. Wcześniej wypadek przytrafił się ich siostrze, Rosemary, która w 1944 roku została poddana zabiegowi lobotomii. Nigdy później nie była tak sprawna, jak przed operacją i wymagała stałej opieki. Ponadto tragicznie zginęli również synowie drugiego z braci. Jeden przedawkował narkotyki, a drugi zmarł w wyniku wypadku na nartach.