Premiera filmu "Kler" spowodowała, że Andrzej Saramonowicz postanowił znowu opisać swoje doświadczenia z księdzem z jednej z warszawskich parafii. W połowie lat 70. XX wieku, jako 10-letni chłopiec, był przez niego molestowany.
Na Facebooku pojawił się wpis, gdzie w punktach opisał, z jakimi reakcjami spotkał się po publikacji materiału w "Przekroju".
Tak wyglądałem, kiedy w połowie lat 70. XX wieku byłem molestowany seksualnie wraz z kilkudziesięcioma innymi chłopcami - zaczął swój wpis.
Gdy numer pojawił się w sprzedaży, spadła na niego krytyka oraz został potępiony przez Radę Etyki Mediów za "złamanie norm uczciwości dziennikarskiej". Ponadto Kościół w ogóle nie zareagował pomimo deklaracji, że złoży wyjaśnienia i poda nazwiska innych skrzywdzonych.
W rozmowie z Wirtualną Polską przyznał, że po obejrzeniu filmu "Kler" postanowił przypomnieć swoje doświadczenia. Do tej pory bowiem wracają do niego wspomnienia, jak w 1976 roku ksiądz zabrał jego i kilku innych chłopców na obóz do Lichenia.
W roku 1976 Łysy (tak uczniowie nazywali księdza – przyp.red) zabrał nas na obóz do Lichenia. Któregoś dnia kazał mi przyjść do siebie do pokoju. Zamknął go na klucz i mówić, że musi sprawdzić, czy nie jestem chory, ściągnął mi spodnie i majtki. Ubrany w sutannę siedział przede mną, wpatrując się w moje genitalia - pisał w "Przekroju".
Zdawał sobie wtedy sprawę, że to nie jest normalne zachowanie. Sprawa wyszła na jaw, gdy matka jednego chłopca, którego ksiądz zaczął odwiedzać w domu, zorientowała się, że coś się dzieje. Jednak rodzice bali się wywołać skandal i milczeli. Jedyne, co zrobili, to odsunęli dzieci od księdza. Teraz on chce naprawić ich błędy.
AW