Dariusz Michalczewski w środę po południu został zatrzymany przez gdańską policję pod zarzutem przemocy domowej. Zawiadomiła ją żona pięściarza, Barbara, która podczas wizyty policji miała powiedzieć, że Michalczewski znęcał się nad nią "fizycznie i psychicznie w okresie od 2009 roku do chwili obecnej". Teraz wycofała się z tego zeznania.
Pani Barbara stoi murem za swoim mężem, bardzo go wspiera, nie ma mowy o żadnej przemocy - mówi adwokat Michalczewskiego, Jacek Rochowicz, w rozmowie z "Wyborcza Trójmiasto". - To emocje, teraz tych słów żałuje. W mojej ocenie jeszcze w czwartek pan Dariusz wróci do domu. Pani Barbara nie złożyła dotąd oficjalnego zawiadomienia i nie ma nawet takiego zamiaru. Dlaczego? Bo nie ma powodu, ani przyczyny, dla których powinna to zrobić. Tak to już jest, że w nerwach mówimy różne rzeczy, a potem tego żałujemy.
Jak dodaje adwokat Rochowicz, żona pięściarza w najbliższych dniach ma złożyć zeznania, w których zapewni, że była pod wpływem silnego stresu.
Na tym jednak nie koniec. W trakcie aresztowania przy sportowcu znaleziono 0,3 grama substancji, którą sam Michalczewski zidentyfikował jako kokainę.
Co do woreczka po kokainie, to bardzo chciałbym prosić o wyrozumiałość - kontynuuje mecenas Rochowicz. Wokół pana Dariusza jest szereg fanów boksu, zarówno ludzi znanych i lubianych, jak i tych, którzy są zainteresowani sportem, ale niekoniecznie żyją zgodnie z prawem. Tacy ludzie także bywają w domu państwa Michalczewskich, więc mogło się zdarzyć, że ktoś zażył narkotyk, a potem porzucił woreczek.
Prawdopodobnie jeszcze dziś sportowiec usłyszy zarzut posiadania substancji zabronionej.