Konflikt między Ewą Minge a Bartem Pniewskim przybiera na sile. Przypomnijmy, że niedawno projektantka w obszernym poście skrytykowała zachowanie artysty i stanęła po stronie Edyty Górniak. "Mamy tu pana, który podobno w konsultacji z córką obwieścił światu, co się wydarzyło… Bo niby media go pytały? (...) Reklama własnej osoby, biznesu za miliony i kolekcji butów… bo nic innego do głowy mi nie przychodzi" - pisała. Pniewski rzekomo próbował przekonać Minge w wiadomościach prywatnych, że sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Niestety, jak twierdzi, na nic się to zdało. Postanowił więc nagrać wideo i publicznie odnieść się do jej słów.
Pniewski na wstępie zaznaczył, że nie chciał komentować słów Minge, ale zmusił go do tego sposób, w jaki został wywołany do tablicy. - Pomyślałem, że przedstawię jej dowody na to, jak sytuacja się ma, z nadzieją, że po zobaczeniu tego, po prostu wycofa się ze swojej opinii i ze swojego toku myślenia. (...) Nic bardziej mylnego. Pani Minge mimo tego, że dostała ode mnie szereg informacji, szereg screenów, zamiast zakończyć całą dramę, ciągnęła ją jeszcze w większy i bardziej perfidny sposób - zaczął. Projektantka udostępniała relacje Edyty Górniak, pokazując tym samym solidarność z wokalistką. Dodatkowo wrzucała na profil reakcje swoich obserwatorek, które chwaliły ją za dosadny komentarz. Według Pniewskiego Minge chciała jedynie zwrócić uwagę na... siebie. - Nie ma nic bardziej perfidnego, niż na czyjejś dramie próbować zarabiać pieniądze i promować siebie i swoje produkty. Ja pani jasno wytłumaczyłem, że nie ja naruszyłem prywatność naszych dzieci (...) - kontynuował. Na końcu zapowiedział, że podejmie kroki prawne. - Pan Minge nie zdecydowała się wycofać. (...) Nie pozwolę, żeby ktoś na mnie pluł. Okazała się ogromną hipokrytką i też dlatego z moim działem prawnym rozważamy złożenie pozwu.
Pod nagraniem Pniewski zamieścił kilka słów z dodatkowymi wyjaśnieniami. "Z racji, że nagrywałem oświadczenie bez zbędnego przygotowania, pominąłem parę faktów" - czytamy na wstępie. "Pani Minge stwierdziła również, że pani Edyta pod osłoną nocy zabrała ze studia to, co należało do Allana… skąd może wiedzieć co do kogo należało? Stwierdziła, że Pani Edyta jest wspaniałą matką. Skąd może wiedzieć, skoro w wiadomości do mnie stwierdziła, że nigdy bliżej jej nie poznała?" - grzmiał. "Całe to zajście ma jedno na celu, przypomnienie o sobie i na czyjejś dramie wypromowanie swoich produktów. Hipokryzja największego kalibru" - podkreślił raz jeszcze.