"The Floor" sprawdza wiedzę ogólną, ale przede wszystkim testuje uczestników z odporności na... stres. To on potrafi sprawić, że nie pamiętamy odpowiedzi na banalne pytanie, czemu dowodzi już pierwszy odcinek nowego programu Rinke Rooyensa. - W swojej kategorii można się wyłożyć - usłyszeliśmy od jednej z uczestniczek. Od polskich aktorów i wokalistów po pierwiastki chemiczne, życie na wsi, narzędzia oraz znajomość państw - przy tym programie nie można się nudzić i każdy znajdzie dziedzinę, w której mógłby się sprawdzić. Do gry przystępuje aż 100 uczestników, a stawką finałową jest 100 tys. złotych. Uczestnicy mogą odpaść bardzo szybko, w najmniej spodziewanym momencie. Czy 12-odcinkowy "The Floor" to faktycznie zamiennik "Milionerów"?
Już po pierwszych minutach programu można stwierdzić, że jest on bardzo dynamiczny. Brawa dla montażystów - zarówno wypowiedzi uczestników, którzy debiutują w telewizji oraz wstawki prowadzącego są bardzo płynne oraz krótkie. To odróżnia "The Floor" od "Milionerów", w których jest więcej naturalności. Mamy też okazję w formacie z Urbańskim bardziej poznać gracza. W "The Floor" uczestnicy zmieniają się z prędkością światła, więc skupiamy się bardziej na kategoriach. Co ciekawe, 12 odcinków nagrano w zaledwie... trzy dni. Samo studio nowego teleturnieju jest również granatowe, bardzo nowoczesne i przestronne. To jednak nie na aspekcie wizualnym zależy widzom, a na obserwowaniu rywalizacji. Nim zdążymy mrugnąć, już mamy nową kategorię i nowy "pojedynek". W końcu uczestnicy mają 45 sekund na wykazanie się wiedzą i refleksem. Zaczęło się od odgadywania lakieru do paznokci i przekąsek, a skończyło na Julii Roberts i przebojach Beaty Kozidrak. Uczestnicy walczą z emocjami, napięciem i własnymi barierami.
Mocną stroną programu jest to, że gracze bardzo różnią się od siebie - zawodami, charakterem oraz doświadczeniem życiowym. Teleturniej trzyma w napięciu od samego początku, co bardzo cenimy w produkcjach telewizyjnych. Ma niebanalny schemat, graczy wybiera tytułowa podłoga i zdecydowanie zaskakuje różnorodnością kategorii. Jest to zatem przepis na wysoką oglądalność? Czas pokaże, czy to będzie topowa, familijna rozrywka czy też kolejny program na jeden sezon. Pierwszy odcinek upłynął błyskawicznie.
- Dostałem zaproszenie na casting, lubię się rozwijać. Jest to dla mnie przygoda - mówił nam Roznerski podczas kręcenia teleturnieju. Aktor zapewnił w rozmowie z nami, że obejrzał zagraniczne wersje programu, aby lepiej przygotować się do nowej roli. - Prowadzący ma być empatyczny, intuicyjny, sprytny tak, jak uczestnicy, ma potrafić ich rozbroić, zagadać i pokazać emocje - zapowiadał Mikołaj Roznerski. Jaką twarz pokazał w pierwszym odcinku programu? Rozpoczął teleturniej jako pewny siebie i energiczny prowadzący, który jasno przedstawił reguły gry. Był przy tym przyjacielski w stosunku do graczy i zdecydowanie nie starał się ich przyćmić. Wspomniał w rozmowie z nami, że zaskakującą dla niego kategorią była "szuflada wstydu". Po pierwszym odcinku show nie musi się martwić o to, że jego debiut w roli prowadzącego zostanie w niej umieszczony. Czy czegoś brakowało? Może odrobinę więcej żartów - na pewno pomogłyby w odstresowaniu uczestników. Świeży format potrzebuje jednocześnie świeżego prowadzącego, nowej twarzy, która udźwignie całość, więc wybór Roznerskiego był mimo wszystko trafiony.