• Link został skopiowany

OpiniaPrzy "The Floor" trzeba mieć mocne nerwy. Roznerski aż łapał się za głowę

"The Floor" to holenderski format, który zadebiutował w TVN 20 maja 2025 roku. Jak wypadł w polskiej wersji i czy Mikołaj Roznerski poradził sobie w roli prowadzącego? Przekonaliśmy się na własnej skórze.
Mikołaj Roznerski, 'The Floor'
KAPiF, TVN

"The Floor" sprawdza wiedzę ogólną, ale przede wszystkim testuje uczestników z odporności na... stres. To on potrafi sprawić, że nie pamiętamy odpowiedzi na banalne pytanie, czemu dowodzi już pierwszy odcinek nowego programu Rinke Rooyensa. - W swojej kategorii można się wyłożyć - usłyszeliśmy od jednej z uczestniczek. Od polskich aktorów i wokalistów po pierwiastki chemiczne, życie na wsi, narzędzia oraz znajomość państw - przy tym programie nie można się nudzić i każdy znajdzie dziedzinę, w której mógłby się sprawdzić. Do gry przystępuje aż 100 uczestników, a stawką finałową jest 100 tys. złotych. Uczestnicy mogą odpaść bardzo szybko, w najmniej spodziewanym momencie. Czy 12-odcinkowy "The Floor" to faktycznie zamiennik "Milionerów"?

Zobacz wideo Roznerski obnaża kulisy "The Floor"

"The Floor" odcinek pierwszy. Akcja z prędkością światła i "pojedynek na mocne nerwy"

Już po pierwszych minutach programu można stwierdzić, że jest on bardzo dynamiczny. Brawa dla montażystów - zarówno wypowiedzi uczestników, którzy debiutują w telewizji oraz wstawki prowadzącego są bardzo płynne oraz krótkie. To odróżnia "The Floor" od "Milionerów", w których jest więcej naturalności. Mamy też okazję w formacie z Urbańskim bardziej poznać gracza. W "The Floor" uczestnicy zmieniają się z prędkością światła, więc skupiamy się bardziej na kategoriach. Co ciekawe, 12 odcinków nagrano w zaledwie... trzy dni. Samo studio nowego teleturnieju jest również granatowe, bardzo nowoczesne i przestronne. To jednak nie na aspekcie wizualnym zależy widzom, a na obserwowaniu rywalizacji. Nim zdążymy mrugnąć, już mamy nową kategorię i nowy "pojedynek". W końcu uczestnicy mają 45 sekund na wykazanie się wiedzą i refleksem. Zaczęło się od odgadywania lakieru do paznokci i przekąsek, a skończyło na Julii Roberts i przebojach Beaty Kozidrak. Uczestnicy walczą z emocjami, napięciem i własnymi barierami. 

Mocną stroną programu jest to, że gracze bardzo różnią się od siebie - zawodami, charakterem oraz doświadczeniem życiowym. Teleturniej trzyma w napięciu od samego początku, co bardzo cenimy w produkcjach telewizyjnych. Ma niebanalny schemat, graczy wybiera tytułowa podłoga i zdecydowanie zaskakuje różnorodnością kategorii. Jest to zatem przepis na wysoką oglądalność? Czas pokaże, czy to będzie topowa, familijna rozrywka czy też kolejny program na jeden sezon. Pierwszy odcinek upłynął błyskawicznie.

Mikołaj Roznerski. Debiut udany czy może wskoczyłby do "szuflady wstydu"?

- Dostałem zaproszenie na casting, lubię się rozwijać. Jest to dla mnie przygoda - mówił nam Roznerski podczas kręcenia teleturnieju. Aktor zapewnił w rozmowie z nami, że obejrzał zagraniczne wersje programu, aby lepiej przygotować się do nowej roli. - Prowadzący ma być empatyczny, intuicyjny, sprytny tak, jak uczestnicy, ma potrafić ich rozbroić, zagadać i pokazać emocje - zapowiadał Mikołaj Roznerski. Jaką twarz pokazał w pierwszym odcinku programu? Rozpoczął teleturniej jako pewny siebie i energiczny prowadzący, który jasno przedstawił reguły gry. Był przy tym przyjacielski w stosunku do graczy i zdecydowanie nie starał się ich przyćmić. Wspomniał w rozmowie z nami, że zaskakującą dla niego kategorią była "szuflada wstydu". Po pierwszym odcinku show nie musi się martwić o to, że jego debiut w roli prowadzącego zostanie w niej umieszczony. Czy czegoś brakowało? Może odrobinę więcej żartów - na pewno pomogłyby w odstresowaniu uczestników. Świeży format potrzebuje jednocześnie świeżego prowadzącego, nowej twarzy, która udźwignie całość, więc wybór Roznerskiego był mimo wszystko trafiony.

Więcej o: