Katarzyna Dowbor przez dziesięć lat była twarzą programu "Nasz nowy dom". Część widzów wciąż nie może się pogodzić z decyzją Edwarda Miszczaka, który zastąpił dziennikarkę Elżbietą Romanowską. Przez jakiś czas nowe edycje pod okiem debiutującej prowadzącej zaliczały spadki oglądalności. Później sytuacja nieco się ustabilizowała, a fani programu zaczęli doceniać zaangażowanie Romanowskiej. Od zwolnienia Dowbor z Polsatu minęło już trochę czasu. Prezenterka jednak wciąż z sentymentem podchodzi do programu, z którym była związana przez wiele lat. Nic dziwnego, że tak zareagowała na jego krytykę.
Jakiś czas temu pewna architektka zarzuciła programowi, że z tragicznych historii rodzin robi sensacyjną rozrywkę, a dzieci, które biorą w nim udział, po remontach są wyśmiewane przez rówieśników. Zapytaliśmy Katarzynę Dowbor, co myśli o tej wypowiedzi. Prezenterka nie gryzła się w język. - Pani architekt z poziomu kanapy oceniła program i to, w jaki sposób odbywają się tam rozmowy? No troszkę to niepoważne, dlatego że emocje w tym programie są potrzebne, ponieważ dzięki tym emocjom można pomóc. (...) Nie można wyremontować domu, nie pokazując ich bohaterów, bo ich historia jest najważniejsza i to, dlaczego chcieliśmy im pomóc. Nie rozumiem takiego poglądu pani, która ma łazienkę, nie ma dziecka z niepełnosprawnością i nie ma trudnej sytuacji życiowej - mówiła. Później opowiedziała nam nieco więcej o przebiegu rozmów z uczestnikami programu. Całą rozmowę z Katarzyną Dowbor możecie przesłuchać w materiale wideo zamieszczonym powyżej.
Dowbor wyznała, że to rodziny chcą mówić o trudnych sytuacjach, które im się przytrafiły. - Zdradzę pani, że bardzo wiele rzeczy, które nam te rodziny mówią i chcą to powiedzieć, my wycinaliśmy ze względu na dobro dzieci i rodziny. Często miałam takie sytuacje, że dziecko mi opowiadało, że wszyscy wołali na niego: brudas, śmierdziel, ponieważ nie miało łazienki. (...) Podchodziłam wtedy i mówiłam, chodź, przytulimy się i ja pokażę wszystkim, jak ja bardzo ciebie szanuję - mówiła była prowadząca. Prezenterka zdradziła również, że poza kamerami chodziła do szkół, rozmawiała z rówieśnikami i nauczycielami bohaterów, wszystko po to, żeby zmienić postrzeganie konkretnej rodziny. Na koniec jasno zakomunikowała, że przez te dziesięć lat, kiedy prowadziła program, produkcja nigdy nikogo nie obraziła i nie zrobiła nikomu krzywdy. - Wręcz odwrotnie. Pokazaliśmy tych ludzi jako bohaterów - tłumaczyła naszej reporterce Weronice Zając. ZOBACZ TEŻ: Katarzyna Dowbor z nową funkcją w TVP! Ogłoszono to podczas ramówki. "Jesienią rusza z kopyta"