• Link został skopiowany

"Top Gun". Tom Cruise chwalił się, że pilotował myśliwiec za 70 mln dolarów. Kłamał

Nowa odsłona "Top Gun" pełna jest brawurowych lotów myśliwcem wartym krocie. Za sterami w filmie widzimy Toma Cruise'a, który wielokrotnie opowiadał o szczegółach lotu. Okazało się jednak, że wcale nie pilotował.
Tom Cruise
fot. kadr z filmu/AP

Więcej aktualnych informacji, nie tylko ze świata filmu, znajdziecie na stronie głównej Gazeta.pl.

Fani z niecierpliwością czekają na polską premierę filmu "To Gun: Maverick". Nowa odsłona wielkiego hitu z lat 80. pojawi się w kinach z nową fabułą po 35 latach od pierwowzoru. W główną rolę ponownie wcielił się Tom Cruise, który chętnie opowiadał o produkcji w wywiadach. A zwłaszcza o tym, jak bohatersko pilotował słynny myśliwiec na potrzeby nagrań i emocjach, jakie mu wtedy towarzyszyły. Okazuje się jednak, że aktor wcale nie siedział za sterami. Wygadał się producent.

Zobacz wideo "Mission: Impossible" - spełnione marzenie Toma Cruise'a, które nie wszystkim się podoba [Popkultura Extra]

"Top Gun". Tom Cruise chwalił się, że sam pilotował cenny myśliwiec. Prawda okazała się inna

Oprócz Toma Cruise'a w filmie można zobaczyć niezapomniane podniebne loty. Na planie użyto Boeinga F/A-18E/F Super Hornet, czyli wielozadaniowego myśliwca. Wartość tej skomplikowanej maszyny to 70 milionów dolarów. W wielu scenach z "Top Gun: Maverick" to właśnie Toma Cruise'a widać na ekranie za sterami. Aktor wielokrotnie przed premierą zapewniał o autentyczności filmu i o tym, że samodzielnie pilotował i wykonywał wszystkie akrobacje, a tych w produkcji nie brakuje. Fani byli pod wrażeniem, a smaczku dodawał fakt, że na światową premierę Cruise przyleciał pilotowanym przez siebie helikopterem. W rozmowach z mediami często wspominał chwile spędzone za sterami myśliwca.

Latałem z prędkością dwóch machów (ok. 2450 km/h - przyp. red.) z płonącymi włosami - podkreślał w jednym z wywiadów.

Chętnie opowiadał także o wielu miesiącach szkolenia, by przygotować się do brawurowych lotów. Mówił o trudnościach związanych z wypowiedzeniem dialogów. Musiał przyzwyczaić się do przeciążeń, by "wypowiedzieć swoje kwestie bez omdleń i wymiotów". To miały być najbardziej spektakularne wyczyny kaskaderskie w jego karierze.

Zawsze byłem aktorem, ale teraz jestem także pilotem akrobacyjnym. Latam ptakami bojowymi. (...) Zrobiłem więcej scen powietrznych niż jakikolwiek inny aktor - powiedział w jednym z wywiadów.

Oczywiście prawdą jest, że w "Top Gun: Maverick" nie wykorzystano tzw. green screenów, a wszystkie loty odbyły się naprawdę. Tyle że Cruise nigdy nie siedział za sterami. Ostatnio producent Jerry Bruckheimer wyznał, jak naprawdę wyglądało nagrywanie w myśliwcu. Twórcy otrzymali pozwolenie na umieszczenie Toma Cruise'a w samolocie, lecz był on tylko pasażerem w kokpicie. Aktor złożył wniosek o zezwolenie na pilotowanie, lecz Marynarka Wojenna mu odmówiła. Powód był prosty - F18 jest zbyt drogi, by powierzyć go w ręce kogoś, kto w rzeczywistości nie jest pilotem myśliwca. Aktor musiał więc obejść się smakiem.

Natomiast by w ogóle lecieć jako pasażer, był przygotowywany miesiącami przez wykwalifikowanych pilotów, startując z początku w wolniejszych maszynach. Przeszedł pełny program szkoleniowy z przetrwania w lotnictwie. Tom Cruise za sterami, którego zobaczycie na ekranie to jednak tylko sprytny zabieg kamerzystów. Do polskich kin "Top Gun: Maverick" trafi 27 maja.

Więcej o: