Więcej artykułów ze świata show-biznesu znajdziesz na Gazeta.pl
Elżbieta z ósmej edycji programu "Rolnik szuka żony" wywołuje sporo kontrowersji. Rolniczka, która prowadzi ekologiczną plantację truskawek, zaprosiła na gospodarstwo kandydatów, których od razu zagoniła do pracy. Pojawiły się nawet głosy, że znalazła sobie "tanią siłę roboczą". Gdy w końcu zrobiło się poważnie i przeszedł czas, by porozmawiać o uczuciach, emocje wzięły górę.
W niedzielnym odcinku programu "Rolnik szuka żony" Elżbieta i Marek wybrali się na randkę. Spotkanie - zamiast od romantycznych wyznań - zaczęło się jednak od poważnych pretensji rolniczki. Elżbieta zarzuciła mężczyźnie, że się o nią nie stara i pcha ją w stronę Stanisława.
Tego zainteresowania coraz mniej, coraz mniej, coraz mniej. Dziś na tarasie powiedziałeś: "Lepiej, żebyś wybrała Stasia, bo z tego województwa". No to jak się o mnie k***a starasz? - mówiła Elżbieta.
Ale ty nie wzięłaś pod uwagę, że w moim sercu ja się bronię, bo boję się, że wybierzesz Staśka - odpowiedział Marek.
Elżbieta była wyraźnie poirytowana nieporozumieniem, ale nie traciła nadziei, że wyjdą z tego obronną ręką.
Żebyś próbował jeszcze ratować swoje szanse, bo je miałeś największe od samego listu - wyznała
Do jasnej cholery, dlaczego nie potrafiłaś tego w jakiś sposób pokazać, skoro to czułaś? - powiedział Marek.
Elżbieta wytłumaczyła, że nie chciała okazywać większego zainteresowania tylko jednemu z kandydatów. Mężczyzna z jednej strony stwierdził, że nie należy do osób, które rozpychają się łokciami, a z drugiej wyznał, że coś do niej czuje. Robi się poważnie!