Finał "Love Island" zbliża się wielkimi krokami. Już wkrótce dowiemy się, kto wygra program emitowany na Polsacie. W ubiegłą niedzielę willę powinna opuścić jedna z par. Ze względu na Wielkanoc producenci zrobili "miłą niespodziankę", która zawiodła widzów. Nikt nie odpadł z programu, a widzowie ocenili go jako wyjątkowo nudny. Producenci w środowym odcinku postanowili się zrewanżować.
Angela i Arsen spędzili noc w kryjówce, gdzie otworzyli się i porozmawiali na ważne dla siebie tematy. Angela o poranku zaczęła plotkować z dziewczynami. Wyznała, że poczuła coś do wyspiarza.
To jest totalnie szczere i nie powiem mu tego, ale ja się serio chyba zakochuję - mówiła Angela.
Wraz z nadchodzącym finałem producenci zorganizowali dla uczestników ślubną zabawę, w której wyspiarze przebrani za panów i panny młode konkurowali ze sobą podczas toru przeszkód z kajdankami, przenoszenia kieliszków szampana i znajdowaniu obrączek w torcie. Dobry humor uczestników zepsuła jednak wizyta Karoliny Gilon. Prowadząca podzieliła się z uczestnikami decyzją widzów.
Fani programu wybrali, które pary powinny pojawić się w finale. Chcą zobaczyć Caroline i Mateusza, Walerię i Piotrka oraz Anię i Cezarego. Angela i Arsen wraz ze Stellą i Piotrem byli zagrożeni. Widzowie zdecydowali, że wyspę miłości opuści ta pierwsza para. Prowadząca zapowiedziała, że nie jest to koniec. Drugą parę będą musieli wytypować wyspiarze.