Lubi przeklinać, ale nie przepada za takimi programami jak show Kuby Wojewódzkiego. Gościem showmana był Marek Niedźwiecki, jeden z najbardziej znanych dziennikarzy muzycznych w Polsce.
Kolejnym po Alicji Bachledzie-Curuś gościem Kuby Wojewódzkiego był legendarny dziennikarz muzyczny, Marek Niedźwiecki . Okazją do spotkania była premiera nowej książki Niedźwieckiego, "Radiota". Już sam fakt, że zgodził się wziąć udział w programie, był niezwykły. Wojewódzki docenił to.
Cieszę się, że przyjąłeś zaproszenie. Odnoszę wrażenie, że gardzisz takimi programami jak mój.
Nie przepadam, ale w innej telewizji też prowadzę programy w których rozmawiam z zaproszonymi gośćmi, więc w jakimś sensie w tym uczestniczę, natomiast nie czuję się komfortowo, gdy jestem gościem - przyznał.
Wojewódzki przypomniał swojemu gościowi, że kiedyś byli kolegami z tego samego radia. Showman prowadził bowiem w radiowej "Trójce" program muzyczny "Brum". Tego, o czym mu Niedźwiecki przypomniał, raczej się jednak nie spodziewał.
Słuchałem "Brumu" i to było ok, ale jest jeden problem. Wziąłeś z taśmoteki parę taśm, których nigdy nie oddałeś. Powiedziałem, że to muszę powiedzieć.
Marek, to było w 92 roku!
Ale nadal ich nie ma!
Jest przedawnienie, 20 lat! Jakie to były tytuły? Róże Europy? Chłopcy Z Placu Broni? I Sztywny Pal Azji?
I Republika.
Republikę to mogłem wziąć - przyznał nieoczekiwanie Wojewódzki. - Ale to ze względu na sympatię dla Grzegorza [Ciechowskiego - red.]. Obiecuję ci publicznie, że wrócę do jednego ze swoich mieszkań i poszukam tych taśm.
Marek Niedźwiecki słynie nie tylko z imponującej erudycji muzycznej, ale jest jednym z tych dziennikarzy, którzy mają opinię niebywałych dżentelmenów. Okazuje się jednak, że dziennikarz lubi ostry język, jednak używa go w specyficznych okolicznościach. Najpierw jednak opowiedział ciętą anegdotę.
To było na targach książki, podpisywałem książkę, podszedł jakiś facet i powiedział: "Jakbyś założył czarne okulary, to być wyglądał jak Jaruzelski". Odpowiedziałem, że na co dzień noszę czarne, a dzisiaj założyłem białe, żeby mi było widać oczy, a w ogóle spie*rzaj dziadu. I poszedł!
Czy gorset dyżurnego, kulturalnego faceta przeszkadza ci na co dzień? - zapytał Wojewódzki.
Jestem cichy, spokojny, "nie wadził nikomu", ale na przykład przeklinam w samochodzie.
Jakiego rodzaju sytuacje generują u ciebie to, że mówisz: ja p..., ch... - dopytywał się Kuba.
Jak mnie coś denerwuje, to tak mówię.
Naprawdę, tak krwiście? - nie odpuszczał gospodarz. - Wszystkie te c..., p...., ch..., k..., d...?
Tak.
Nie mogę sobie tego wyobrazić. A masz hejterów?
Mnóstwo. Mam adres internetowy i w czasie audycji takie listy przychodzą - przyznał gość programu.
Przyszedł wreszcie czas, żeby nawiązać do książki "Radiota", która była pretekstem do rozmowy. Niedźwiecki opowiedział, skąd wzięła się ta, w gruncie rzeczy osobista, książka.
Chciałem napisać książkę o Australii, dlatego że Australia jest moją...
Jest o Australii, jeden rozdział! - zwrócił uwagę Wojewódzki.
Australia jest moją wielką miłością. Byłem tam 11 razy. Spędziłem tam w sumie ponad rok życia i uwielbiam to miejsce. Pomyślałem, że jeżeli miałbym się czymś podzielić, to zdjęciami, które tam zrobiłem i swoimi doświadczeniami. To nie miał być przewodnik po Australii, tylko coś na zasadzie "moja Australia". Zacząłem pisać poprzednią książkę [Nie wierzę w życie pozaradiowe - red.] i wydawca po kilku moich tekstach powiedział że to, co piszę o sobie jest ciekawsze, Australia musi poczekać. Wtedy powinienem walnąć pięścią w stół i powiedzieć, że nie, ale tak właśnie powstała poprzednia książka. Sprzedała się świetnie. Drugi wydawca, który się do mnie zgłosił powiedział: "Panie Marku, napisał pan książkę "Nie wierzę w życie pozaradiowe", a my byśmy chcieli, żeby napisał pan dla nas o Australii. I to jest ten wydawca.
To jest ta książka? Przecież tu jest jeden rozdział o Australii! Coś ściemniasz z tą Australią!
Ten wydawca też po którymś rozdziale powiedział, że Australia musi nadal poczekać. I teraz mi sugerują, że trzecia powinna być o Australii, trzeciej nie będzie.
alex