Tym razem swoją rewolucję przeszła mająca niewiele wspólnego ze smakiem "Galeria Smaku" w Kozienicach. Jedzenie średnie i... oczywiście mrożone. Samoobsługa. Zdemotywowana załoga. Ambitny właściciel i... jego mama, która przesiadując w restauracji ciągle patrzy mu na ręce.
Magda Gessler zaczyna od wyrzucenia mamy, później wywala mrożonki. W odstawkę idzie też teczka z przepisami.
To są recepturki. Lubię gotować wszystko perfekcyjnie - broni jej kucharz.
G*wno prawda. Masz gotować na wyczucie - ucina Gessler.
Przed finałową kolacją afera - wysłany po produkty pracownik ma kłopoty z samochodem i już wiadomo, że nie dojedzie na czas. Właściciel dostaje szału i wyżywa się na pracownikach.
Do kuchni, bo zaraz będzie nerwowa atmosfera - pogania.
Dlaczego?
Bo tak chcę!
Gessler decyduje opóźnić kolację i zabiera się do roboty. Tradycyjnie sypie przyprawy do garnków, aż się kurzy, ale o ile przypraw jest sporo, o tyle warzyw jak na lekarstwo. Właściciel zamówił ich bardzo niewiele.
Mimo przeszkód kolacja się udaje, a po kliku tygodniach przychodzi czas na inspekcję. Magda Gessler chwali przystawkę i danie główne, a po spróbowaniu zupy dyniowej prosi właściciela, by wezwał szefa kuchni. Kucharz przychodzi, a właściciel próbuje się ulotnić.
Nie uciekaj. Uciekasz, bo będzie będzie zj*ba? - karci Gessler.
Przerażeni mężczyźni czekają na wyrok:
Jestem zazdrosna. To jest pyszne. Szlag mnie trafia, że ktoś gotuje tak dobrze jak ja - stwierdza ku wyraźniej uldze przerażonych "rewolucjonistów".
A swoją drogą, ciekawe kiedy Magda Gessler ostatni raz sama ugotowała zupę.
mart
Zobacz także: