Mark Zuckerberg dorastał nieopodal Nowego Jorku. Jego matka była psychiatrą, a ojciec dentystą. Miał trzy siostry i wychowywał się w wierze judaistycznej. Dziś jednak - jak sam deklaruje - jest ateistą. W szkole zawsze był prymusem. Potrafi recytowac z pamięci duże fragmenty ''Iliady'' i ''Odysei''. Prócz ojczystego angielskiego, biegle włada językiem francuskim, hebrajskim, łaciną i greką. Geniusz!
Był dokładnie 4 luty 2004 roku. A inspiracją mogła być elektroniczna książka adresowa liceum, które ukończył Zuckerberg. Zawierał on również fotografie i był przez uczniów nazywany właśnie ''Facebookiem''. To na tej właśnie podstawie twórcy owej elektronicznej książki wystąpili potem o odszkodowanie od Zuckerberga. A Zuckerberg, choć do winy nigdy się nie poczuł, zapłacił.
W tym domu w Kalifornii zaczęło się wszystko. Zuckerberg zamieszkał w nim z dziewczyną i kolegą z akademika. Tu powstało też pierwsze biuro Facebooka. Dziś dom jest na sprzedaż. I wcale nie dlatego że Zuckerberg wyprowadził się do pałacu. Wręcz przeciwnie, bo mieszka nieopodal w bardzo podobnym budynku.
Zuckerberg jest tak bogaty, że nie potrzebuje więcej pieniędzy. Już z tymi, które ma, nie wie co robić. I chyba mu na pieniądzach nie zależy. Reklamy na Facebooku stanowią zaledwie 10 proc. powierzchni. Zuckerberg mógłby je bez problemu zwiększyć do 20 proc. Tylko po co? Przecież - jak twierdzi - zarabia wystarczająco.
Mimo ogromnych pieniędzy, Zuckerberg chodzi w wytartych dżinsach i bluzach z supermarketu. Mieszka w małym wynajętym domu, jeździ tanim samochodem i jada w fast foodach. Jego pracownicy twierdzą, że nigdy nie zamyka się w swoim gabinecie. Pracuje tak jak wszyscy - w openspace.
Dziś Zuckerberg jest na 35. miejscu na liście najbogatszych Amerykanów miesięcznika ''Forbes''. Jego majątek szacuje się na 7 miliardów dolarów. Jest również najmłodszym laureatem wyróżnienia ''Time'a'' od 1927 roku.