Ich pierwsze spotkanie wcale nie było takie romantycznie, jak mogłoby się wydawać. Grzegorz Krychowiak i Celia Juant poznali się w sklepie z... wyposażeniem do łazienek. Modelka pracowała tam wtedy, jako asystentka menadżera, a piłkarz był klientem.
Celia nie ukrywa, że z jej strony była to miłość od pierwszego wejrzenia.
"O mój Boże, jaki on jest piękny!" - pomyślała wtedy.
Piłkarz początkowo nie zauważył jej w salonie, ale ona znalazła na to sposób. Zaczęła przechadzać się po sklepie i udawać, że spisuje jakieś numery i ceny. Wszystko po to, aby ją dostrzegł. I udało się.
- Podszedł do mnie, powiedział po francusku: Bonjour mademoiselle... Ogromnie spodobał mi się jego akcent. Uwiódł mnie tym, jak mówi. I swoim uśmiechem - zdradziła.
A jak to spotkanie wspomina Krychowiak? Wyznał, że dużą rolę odegrał wygląd przyszłej narzeczonej. Na jakie jeszcze cechy zwrócił uwagę?
- Pomyślałem, że jest atrakcyjna i wysoka, a to było dla mnie ważne przy wyborze partnerki. Zaczarowała mnie jej otwartość, życzliwość i sposób rozmowy, bardzo zalotny. Po kilku minutach poprosiłem o numer telefonu - opowiedział Krychowiak.
Krychowiak zadzwonił już na drugi dzień i zaprosił Celię na randkę do restauracji. Niestety, ona musiała odmówić wspólnej kolacji.
- Moi rodzice nie chcieli, żebym szła do restauracji z chłopakiem, którego dopiero poznałam. Oczywiście wtedy stwierdziłam dyplomatycznie, że wolę spotkać się z nim po południu na tarasie jakiejś kawiarni - wspomina Celia.
Ciekawe jest to, że Krychowiak nie przyznał się, że jest piłkarzem. Wyznał, że jest studentem, dopiero po jakimś czasie wyznał, czym się zajmuje. Na modelce nie zrobiło to jednak wrażenia. Myślała, że interesuje się futbolem, jak większość mężczyzn. Dopiero później zrozumiała, że piłka nożna to jego zarobek na życie i ogromna pasja.
Celia wyznała, że największą niespodzianką, jaką zrobił jej Grzegorz, były zaręczyny. Piłkarz oświadczył się jej na Bora-Bora. Zakochani byli wtedy na wakacjach, a modelka niczego się nie domyślała. Nawet wtedy, kiedy sportowiec zaprosił ją kolację na jedną z malutkich wysepek. Zadbał o romantyczny klimat, płatki róż...
- Pod koniec kolacji uklęknął na jedno kolano, wyjął pierścionek z brylantem i oświadczył się. Od tego momentu czekam... - zdradziła.
Piłkarzowi chyba jednak nie spieszy się do tego, aby stanąć na ślubnym kobiercu.
- W życiu trzeba nauczyć się cierpliwości. Jest takie przysłowie po francusku "Im dłużej się na coś czeka, tym bardziej się tego pragnie" - tłumaczy żartobliwie.
Ta odpowiedź nieco rozzłościła modelkę.
- Ale co ty opowiadasz?! Nic takiego nie istnieje... Wymyśliłeś to na poczekaniu, bo jest ci na rękę.
Grzegorz skomentował w swoim stylu.
- Powtórzmy to pytanie po Mistrzostwach. Teraz albo... za cztery lata.
Wyobrażacie sobie, aby któraś z WAGs nie przepadała za piłką nożną? My też nie. Do teraz. Bo okazuje się, że Celia nie jest fanką futbolu.
- Futbol jest ważną częścią mojego życia, ale nie przepadam szczególnie za piłką nożną, nie pasjonuje mnie. Nie oglądam meczów, nie śledzę na bieżąco, co dzieje się w branży, nie znam nawet jego kolegów z klubu.
Grzegorzowi kompletnie to nie przeszkadza. I choć ukochana wspiera go w karierze, piłkarz woli zostawać ze swoimi problemami sam.
- Wspiera mnie, ale staram się nie zaprzątać jej głowy piłką nożną. Staram się radzić sobie z tym sam. Czasami rozmawiam z nią na temat piłki, ale naprawę robię to bardzo rzadko.
Sportowiec dodał, że jest zamkniętym w sobie indywidualistą, a wszelkie kłopoty rozwiązuje sam.
Zakochani starają się ze sobą spędzać jak najwięcej czasu, chociaż priorytetem są treningi Grzegorza. Kiedy piłkarz jest na boisku, Celia idzie na siłownię, robi zakupy, gotuje.
- Lubię, kiedy dla nas gotuję. Jemy dużo warzyw, trochę białego mięsa, ryby, owoce morza, często są to dania na parze - zdradza Celia.
Później mają czas tylko dla siebie. Jednogłośnie stwierdzają, że zazwyczaj wybierają piesze wycieczki po Paryżu.
To się nazywa miłość idealna.
MT, KS