Cierpi na bardzo rzadką chorobę. Choć ma 25 lat, nigdy nie ważyła więcej niż 27 kilo. Historia Lizzie

Wyobraźcie sobie, że siedzicie na Youtube'ie, oglądacie najnowszy teledysk Waszego ulubionego artysty czy kolejnego kota w pudełku. Mimochodem zerkacie na bok ekranu, na listę proponowanych do wyświetlenia wideo, a tam obrazek, który wydaje się znajomy. Opis brzmi obiecująco: Najbrzydsza kobieta świata. Klikacie. A tam? Patrzycie i wyświetlana jest Wasza twarz. Jak się wtedy czujecie?
The Lizzie Project, Lizzie Velásquez The Lizzie Project, Lizzie Velásquez Screen z Kickstarter.com

Lizzie Velásquez

Choć Lizzie Velásquez nazywa się "najbrzydszą kobietą świata", to tak naprawdę powinno się o niej mówić "najsilniejsza kobieta świata". Teraz 25-latka podejmuje kolejne wyzwanie. Na serwisie Kickstarter rozpoczęła zbiórkę pieniędzy na nakręcenie filmu dokumentalnego o swojej historii. Potrzeba 180 tysięcy dolarów. Obecnie, 4 dni przed zakończeniem akcji, zabrała już ponad 184 tysiące.

Wiem, jak to jest być dręczoną i wiem, jak to jest być szykanowaną w internecie - powiedziała cytuje Velásquez "The Independent". - Chcę być obrończynią tych, którzy uważają, że nigdy nie będzie lepiej.

Lizzie od lat inspiruje tysiące ludzi na całym świecie. Zastanawiacie się, dlaczego tyle osób ogląda jej filmy, mimo że przylgnęło do niej to tak krzywdzące miano? Właśnie dlatego. Bo skrzywdził ją los, ludzie, a ona ciągle się uśmiecha.

Lizzie Velásquez Lizzie Velásquez Bulls

Lizzie Velásquez

13 marca 1989 roku w Austin w Teksasie, 4 tygodnie przed terminem, Rita i Guadalupe Velásquez przywitali na świecie swoje pierwsze dziecko - Lizzie. Ich córeczka ważyła zaledwie 1,219 kg. Od lekarzy usłyszeli: Jeżeli w ogóle przeżyje następną dobę, to nigdy nie będzie chodziła, nigdy nie będzie mówiła, nigdy nic nie osiągnie. Nigdy nie będzie żyła jak inni ludzie. Państwo Velásquez odpowiedzieli jedynie:

Ok. A my ją zabierzemy do domu, będziemy ją kochać i wychowamy ją najlepiej, jak potrafimy. Normalnie.

Jak powiedzieli, tak zrobili. Wychowywali ją, zgodnie z deklaracją, całkowicie normalnie. No prawie, bo w ubranka zaopatrywali się w sklepach z zabawkami. Ich córka była tak drobna, że w zwykłych ubraniach dla niemowląt tonęła, pasowały na nią jedynie stroje dla lalek. Jeżeli chcecie uświadomić sobie, jak bardzo była mała, ułóżcie dłonie w garstkę, tak jak do czerpania wody. Lizzie mieściła się na nich cała.

Lizzie VelásquezBulls

Państwo Velásquez wychowywali córkę w atmosferze bezwzględnej akceptacji. Do 5. roku życia dziewczynka nie miała świadomości, że wygląda inaczej niż inne dzieci. Pierwszym piekącym policzkiem od rzeczywistości było pójście do przedszkola.

Gdy pierwszy raz miałam iść do zerówki, czułam takie samo podekscytowanie jak chyba każdy dzieciak - wspominała Lizzie. - Z kim będę w grupie? Kto będzie moim wychowawcą? Czułam radosne "motylki w brzuchu". Zaopatrzona w elegancki worek z kapciami, pudełko na kanapki i tornistrem stanęłam w progu sali i zobaczyłam małą dziewczynkę, która oglądała książeczkę. Podeszłam do niej, a ona spojrzała na mnie jak na najstraszniejszą rzecz, jaką w życiu widziała.

Każdy w takiej sytuacji pomyślałby "co za okropne dziewuszysko, jest strasznie niegrzeczna". Z każdą kolejną minutą Lizzie doświadczała coraz dotkliwiej wrogości rówieśników. Nikt nie chciał się z nią bawić, ba podać jej zabawki, stanąć obok niej, siedzieć z nią przy stoliku. Dlaczego? Bo była inna.

Gdy szłam na plac zabaw, chciałam zjechać na zjeżdżali i była długa kolejka, to wystarczyło, że się zbliżyłam. Nagle nikogo nie było już przy zjeżdżalni - wspominała.

Lizzie VelásquezBulls

Lizzie VelásquezBulls

Lizzie Velásquez Lizzie Velásquez Bulls

Lizzie Velásquez

Dziewczynka nie rozumiała wrogości, z którą się spotykała na każdym kroku. Pytała rodziców: Czemu nikt mnie nie lubi, czemu się mnie boją? Przecież jestem taka sama jak oni.

Rodzicie Lizzie nie opowiadali jej o chorobie, o tym, że lekarze w dniu narodzin nie dawali jej żadnych szans. Przekonali ją tylko, aby wróciła do szkoły.

Idź do szkoły, bądź sobą, aż w końcu dotrze do nich, że jesteś taka sama jak oni.

Lizzie nie była jednak taka sama, była silniejsza.

Lizzie VelásquezBulls

Lizzie Velásquez Lizzie Velásquez Facebook.com

Lizzie Velásquez

Lizzie Velásquez urodziła się z wyjątkowo rzadkim zespołem objawów, który oprócz niej wykryto jeszcze u dwóch osób na świecie. Dziewczyna, choć ma 25-lat, nigdy nie ważyła więcej niż 27 kilo. Dzieje się tak, ponieważ jej organizm wyjątkowo szybko spożytkowuje dostarczane kalorie. W efekcie Lizzie musi jeść co pół godziny, a łączny bilans kaloryczny wynosi około 7000 kalorii dziennie. Choć ona naprawdę może jeść dowolną ilość nawet najbardziej "grzesznych" produktów i tak nie tyje. W efekcie jej ciało jest na skraju wycieńczenia.

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie VelásquezFacebook.com

Rzadkie schorzenie ma też inne skutki. Dziewczyna jest całkowicie niewidoma na prawe oko, w lewym ostrość i zakres widzenia są mocno ograniczone. Dodatkowo jej system immunologiczny jest wyjątkowo słaby. Zespół objawów pozwalałby na sklasyfikowanie choroby Lizzie jako progerii. Jednak dziewczyna ma zdrowe kości, zęby i narządy wewnętrzne, co stanowi zasadniczą różnicę. Naukowcy z University of Texas Southwestern Medical Center wysunęli tezę, że Lizzie cierpi na syndrom progerii noworodkowej, która nie jest śmiertelna sama w sobie i najprawdopodobniej nie jest dziedziczna. Chory powinien mieć więc zdrowe potomstwo.

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie Velásquez Lizzie Velásquez Facebook.com

Lizzie Velásquez

Gdy Lizzie po raz pierwszy doświadczyła społecznego ostracyzmu, miała dwie drogi: poddać się albo być szczęśliwą. Dzięki tej pierwszej świadomej decyzji w życiu, "chcę być szczęśliwa", faktycznie udało jej się budzić co rano z uśmiechem na twarzy. Z radością odkryła, że jest fajnym człowiekiem, którego osobowość przyciąga ludzi. Udało jej się otoczyć się gronem serdecznych osób, które z czasem stały się jej przyjaciółmi.

Moi przyjaciele stali się moimi ochroniarzami per se. Gdy spotykała mnie przemoc, może nie fizyczna co raczej psychiczna, oni stawali w mojej obronie, mówiąc: Hej to jest moja przyjaciółka Lizzie. Jest spoko. Bądź dla niej milszy. I był.

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie, na przekór wszystkim barierom, garnęła się do ludzi. Angażowała się w każdą możliwą społeczną działalność - od koła aktorskiego po cheerleading.

Żebyście widzieli, jak ja fruwałam! - opowiadała z zachwytem.

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie Velásquez Lizzie Velásquez Facebook.com

Lizzie Velásquez

Lizzie czuła się naprawdę szczęśliwą osobą. Kochaną, lubianą spełnioną. Do czasu gdy na Youtube zobaczyła wspomniane wideo. Wtedy się załamała. Film miał 4 miliony wyświetleń, tysiące kapiących jadem komentarzy:

Czemu ona się nie zabije, jak się na nią patrzy można oślepnąć - pisali o niej internauci.

Lizzie znów musiała podjąć decyzję: poddać się albo być szczęśliwą. Znów wybrała drugą opcję i postanowiła się zemścić.

Myślałam, co mogę zrobić, żeby odegrać się na tych ludziach, co mogę zrobić, żeby się zemścić. Stwierdziłam, że nie pozwolę, aby tacy ludzie, którzy takie rzeczy piszą, nie znając mnie nawet, definiowali mnie i moje życie. Mówiłam, Lizzie udowodnisz tym ludziom, że nie wygrają, że nie złamią cię.

Lizzie, na przekór wszystkim, postawiła, że zostanie mówcą motywacyjnym. Oto ona, "najbrzydsza kobieta świata" będzie potrafiła dźwignąć każdą osobę. W 2013 roku mija osiem lat, od kiedy Lizzie jeździ po Stanach z cyklem swoich wykładów motywacyjnych. Założyła sobie też, że skończy studia (dyplom broni w tym roku), napisze książkę i założy rodzinę.

Be beutiful, be youmat. prasowe

Lizzie VelásquezFacebook.com

Pierwszą książkę wydała na pierwszym roku studiów, w dwóch językach (po angielsku i hiszpańsku). Dwa lata później napisała kolejną. A w tym roku wydawnictwo zgłosiło się do niej z prośbą wypuszczenia na rynek kolejnego tytułu.

A rodzina? Bez przesady, mam dopiero 24 lata - śmiała się Velásquez na jednym z motywacyjnych wykładów.

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie Velásquez Lizzie Velásquez Facebook.com

Lizzie Velásquez

Za każdym razem, gdy Lizzie czuła się smutna czy zdołowana, wracała do bolesnego filmiku na Youtube'ie. I czytała po kolei, ciągle od nowa każdy, najbardziej nawet krzywdzący i chamski komentarz.

Wtedy czułam się silniejsza, jeszcze bardziej zdeterminowana, aby osiągnąć wszystkie cele, które sobie wyznaczyłam - opowiadała.

I konsekwentnie je realizowała. Dzień po dniu. Aż w końcu film został usunięty z sieci.

Pomyślałam super, wszystko się układa. Co ja będę tylko robić teraz, gdy już osiągnęłam, to co chciałam, filmu nie ma? Na pewno nie zamierzam marnować czasu i już mam w głowie kolejny cel, jeszcze większy.

Wtedy w sieci pojawił się kolejny filmik. Użytkownik, którego kanał na Youtube'ie subskrybuje ponad milion użytkowników, wrzucił krótkie wideo: twarz Lizzie i budząca grozę muzyka.

Mój tata mówi, że najpierw trzeba pozwolić sobie na łzy, a potem potem przykleić uśmiech do twarzy i iść na przód. Tak też zrobiłam - opowiadała na jednym z wykładów  motywacyjnych. - Nie pozwolę, żeby ludzie, którzy są w stanie napisać o mnie takie rzeczy, definiowali to, kim jestem. Żeby ci lekarze, którzy powiedzieli, że nic nie osiągnę w życiu, określali, jakie będę wiodła życie. Toczę ciągle walkę, ja vs "najbrzydsza kobieta świata". I wiecie co? Wygrałam.

Lizzie VelásquezFacebook.com

Lizzie VelásquezFacebook.com

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.