Magda Gessler zawitała do góralskiej knajpki mieszczącej się w Łebie o sugestywnej nazwie Łebska Chata. Pomysł trzeba przyznać dość oryginalny. Sama Gessler była pod jego wrażeniem.
O ile jeszcze w sezonie interes jakoś szedł, o tyle właściciele mieli problem z utrzymaniem restauracji po sezonie.
Jednak brak klientów w sezonie to nie był główny problem lokalu. Dania w nim serwowane pozostawiały wiele do życzenia. Dorsz nie spotkał się z uznaniem Gessler.
Kapif
Właściciel się bronił.
To wszystko jednak nic. Problemy okazały się o wiele większe. Ich źródłem był konflikt pomiędzy menedżerem a właścicielem. Poszło, jak to często bywa, o pieniądze i to niemałe. Menedżer Paweł jest dłużnikiem właściciela.
Dlatego też właściciel wciąż zatrudniał menedżera, mając nadzieję, że ten wreszcie spłaci dług, chociaż miał ochotę go zwolnić. Taka sytuacja była źródłem napięć.
Facebook.com//Łebska Chata
Gospodarze mieli słabość do zamiatania problemów pod dywan. Dosłownie. Kiedy Gessler udała się na sprawdzanie porządku w kuchni, załamała ręce. Na chwilę wcieliła się w Perfekcyjną Panią Domu i zrobiła test białej rękawiczki, tyle że ściereczką, a obiektem badań były sprzęty kuchenne.
Obrazu nędzy i rozpaczy dopełniła rozmowa z kucharkami, jedna z nich zarabiała 3 złote na godzinę. Sytuacji nie poprawiał właściciel, który na wszystkim oszczędzał. Gessler zażądała, by wezwać ekipę sprzątającą. Ten jednak, kazał sprzątać kucharkom. Prawda szybko wyszła na jaw. Następnego dnia, kiedy Gessler odsłoniła lodówkę, była za nią sterta brudu, tłuszczu i kurzu. Ekipa sprzątająca raczej by się za to tak nie zabrała. Właściciel jednak szedł w zaparte. Wtedy Gessler wybuchła.
Po długich bojach wszyscy doszli jednak do porozumienia. Właściciel naprawdę wezwał osobę do sprzątania. Uzgodnił także spłatę długu - Mirek ma płacić menedżerowi 10 % od obrotu - gdy ten się nie sprawdzi, wtedy zostanie zwolniony. Gessler zamierzała wykorzystać bliskość morza i w restauracji postawiła na ryby.
W załogę wstąpił nowy duch. Niestety i tu zawiódł... brak myślenia. Jedna z kucharek wyrzuciła ugotowane nóżki. To nieźle wkurzyło Gessler.
WBF
Mimo trudów rewolucja szła do przodu i ruszyły przygotowania do uroczystej kolacji. Wywar z zupy był jednak za słaby, a zakupiony czosnek okazał się mieć chińskie pochodzenie. Jedynie ryba po grecku wyszła bez problemów. Właściciel też poczuł ducha zmian - podwyższył trzem kucharkom pensje odpowiednio do 7, 10 i 15 zł za godzinę. Zmiany zaszły także we wnętrzu lokalu: belki z dawnej góralskie chaty zostały pomalowane na biało, na stołach postawiono srebrne świeczniku i płócienne ceraty.
Facebook/com
Właściciel odkrył w sobie poetę. Był tak wdzięczny Gessler za zmianę, że wręczył jej bukiet kwiatów i wyrecytował:
Menedżer również był pod wrażeniem. Pytanie tylko, czy panowie podołają zmianom?
Magda Gessler przyszła odwiedziny do lokalu kilka tygodni później. Na początek miłe zaskoczenie. Właściciel wprowadził nową kartę dań.
I tak też zrobiła. Zachwyciła się smażoną rybą.
Miała jedynie zastrzeżenia do śledzia w musztardzie.
Gessler przyznała się, że sama nie dawała szansy na powodzenie tej rewolucji.
Kapif
Potrzebne były jednak zmiany. Dwie kucharki zostały zastąpione przez nowe pracownice.
Właściciel chwali się na Facebooku zdjęciami z lokalu po "Rewolucjach". Odwiedzicie "Łebską Chatę"?
Facebook.com/Łebska Chata
Komentarze (7)
"Po co kłamiesz? Rewolucja jest przerwana!" Ruszył nowy sezon "Kuchennych", a Gessler w formie
Najważniejszym hasłem nadmorskiej gastronomii jest: "Podaj co zostało z zeszłego roku, "morze" zjedzą?"