Jacek Rozenek trzy lata temu trafił do szpitala z objawami rozległego udaru mózgu. Pomimo że jego stan był ciężki, nie poddał się i dzięki pomocy specjalistów udało mu się wrócić do pełnej sprawności. W rozmowie z Ane Piżl i Marzeną Rogalską wrócił wspomnieniami do trudnych chwil z przeszłości i opowiedział o swoich doświadczeniach.
W najnowszym odcinku "Miasta kobiet", w którym gościem był Jacek Rozenek, poruszane były przede wszystkim wątki zdrowotne. Między innymi aktor opisał pierwsze objawy udaru, które odczuł, gdy prowadził samochód.
Prawa strona cała sparaliżowana, opadający kącik ust. Mówiłem bełkotliwie, chciałem coś powiedzieć, ale to było fatalne. Miałem zaburzone pole widzenia. Wszystkie symptomy udaru, o czym nie wiedziałem. Nie wiedziałem, że grozi mi udar - powiedział.
Po tym, jak trafił do szpitala, okazało się, że jego stan zdrowia pogorszył się nie tylko przez udar, ale także problemy z sercem. Lekarze przygotowywali rodzinę aktora na najgorszy scenariusz.
Wizja śmierci była naprawdę bliska. Czułem to, że może być naprawdę źle. Nie negowałem tego faktu - wyznał.
Jacek Rozenek nie ukrywa, że najtrudniejsze było półtora roku od tragicznego wydarzenia.
Najgorsze jest to w tych ćwiczeniach, że progres, który jesteśmy w stanie zobaczyć, jest tak niewielki, że właściwie z tygodnia na tydzień w ogóle nie widać żadnego progresu. Półtora roku było prawie bez efektu - podsumował.
Mimo chwil zwątpienia nie poddał się i zaczął o siebie walczyć. W trudnych momentach mógł jednak liczyć na wsparcie synów.