W lutym tego roku Karolina Korwin Piotrowska wydała książkę "Wszyscy wiedzieli" o tematyce mobbingu w szkołach filmowych i teatralnych, która spotkała się z mieszanym odbiorem. Wyznała, że sama padła ofiarą mobbingu. Część osób związanych z show-biznesem zarzuciła jej, że przez lata naśmiewała się z gwiazd, ich zdaniem podżegając do hejtu. W obronie dziennikarki stanął Tomasz Kin, który po "Maglu Towarzyskim" zniknął z mediów. W rozmowie z Plejadą przyznał, że nie rozumie, dlaczego niektóre osoby do tej pory krytykują dziennikarkę za to, że wykonywała swoją pracę.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Górniak darła koty z Dodą, Sablewską, Rusin. To początek czarnej listy. Paskudne złośliwości i pranie brudów to nie wszystko
Tomasz Kin od 2006 roku współprowadził z Karoliną Korwin Piotrowską "Magiel towarzyski", który ukazywał się w TVN Style. Mimo, że program zniknął już z anteny, jego format w dalszym ciągu oburza niektóre gwiazdy. Małgorzata Rozenek publicznie skrytykowała Korwin Piotrowską za to, że ta nie powinna się wypowiadać na temat hejtu, kiedy sama naśmiewała się z innych osób. Sama Rozenek dwukrotnie gościła w programach Korwin Piotrowskiej, jednak dopiero po latach doszła do takich wniosków.
Tomasz Kin przypomniał o sobie udzielając wywiadu Plejadzie. Teraz związany jest z Polsatem, gdzie jest producentem "Love Island". Wrócił pamięcią do pracy na planie "Magla towarzyskiego" i nie ukrywał, że bardzo dobrze wspomina te czasy:
Magiel" powstał jako przegląd prasy. Papier miał się wtedy doskonale i prenumerowaliśmy wszystkie najważniejsze tytuły z Polski i ze świata. Komentowaliśmy w swoim stylu to, co w nich znaleźliśmy. Byliśmy w tym zaje*iści. Gęby się nam nie zamykały - zaczął Kin.
Przyznał, że część z komentarzy, która się pojawiała w programie, nie wszystkim przypadła do gustu. Oburzone gwiazdy miały wydzwaniać do ówczesnego dyrektora programowego, Edwarda Miszczaka z żalami. Podkreślił, że razem z Karoliną Korwin Piotrowską prezentowali swoje opinie, punktując żenujące wypowiedzi, czy zachowania gwiazd.
W pewnym momencie niektórzy celebryci zaczęli czuć się niekomfortowo z tym, że dwójka dziennikarzy bez pardonu nabija się ze słów mówionych przez nich najczęściej z taką powagą, że można było wystrzelić się w kosmos. Niektórych ego bardzo cierpiało. Dzwonili do Edwarda Miszczaka, żaląc się na nas. Mając święte prawo do własnej opinii, po prostu śmialiśmy się z tego nadętego balonu show biznesu i spuszczaliśmy z niego powietrze - powiedział.
Producent programów rozrywkowym przyznał, że nie jest skonfliktowany z dziennikarką i stanął w jej obronie.
Co ona niby takiego zrobiła? Przeglądała prasę, w której publikowane były autoryzowane wywiady lub robione z zaskoczenia zdjęcia, na których celebryci chlali, kradli i byli niegrzeczni. Jak grasz w tę grę, jaką jest show biznes i zapraszasz media do swojego życia, bądź gotowy na to, że prędzej czy później ktoś cię oceni i wpieprzy ci się z buciorami w życie, jak w zwyczaju mają tabloidy.
Podkreślił również, że w dalszym ciągu ma kontakt z dziennikarką i dodał, że uważa ją za "świetnego zawodowca i człowieka".