Monika Głodek została oczyszczona z zarzutów kradzieży luksusowych towarów z butiku na Florydzie. O przebiegu i finale sprawy poinformował pod koniec sierpnia Roman Giertych. Zgodnie z wyrokiem sądu "Super Express" został zobligowany do umieszczania przeprosin dla żony Roberta Janowskiego na pierwszej okładce gazety przez 30 dni z rzędu.
Głodek była gościem poniedziałkowego wydania programu "Dzień Dobry TVN". W pełnej emocji rozmowie opowiedziała o tym, jak czuła się, gdy w prasie jej nazwisko pojawiało się tylko w kontekście afery. Jak można się domyślić, był to dla niej wyjątkowo ciężki okres. Gwiazda zdradziła, że redaktorzy, którzy wymyślili tzw. aferę futrzaną, przez cały okres trwania rozpraw byli na miejscu i przyglądali się sprawie.
Oni byli z nami w Stanach. Wszystkiemu się przysłuchiwali. Zapytałam fotoreporterów: Macie dostęp do dokumentów, jak to jest, że przez tydzień pojawiają się okładki, że nie przychodzę na rozprawy? Jeden z redaktorów powiedział, że artykuły są gotowe, potrzeba tylko zdjęć, bo takie dwa mocne nazwiska już mu się nie trafią - wyznała.
Dorota Wellman spytała Głodek o to, jak wyglądało jej życie codzienne.
Nie można nazwać tych czterech lat życiem. Przestałam wychodzić z domu, dostawałam ataku paniki. Pod domem spotykałam czasem dziewięciu fotoreporterów. Byli na drzewie, na dachu, mówili "to jest ta od futer" - opowiadała łamiącym się głosem.
Całą sprawę żona Janowskiego przepłaciła zdrowiem. Na koniec rozmowy zwróciła się do osób pracujących w prasie z prośbą.
Chciałam zaapelować do dziennikarzy, żeby zastanowili się przez chwilę, jak piszą. Nie jestem jedyną osobą, którą skrzywdzili. Proszę wyobrazić sobie, co by było, gdyby to były ich rodziny. U mnie skończyło się szpitalem, jestem na bardzo silnych lekach farmakologicznych. Straty psychiczne, moralne, utrata dobrego imienia. Biorę trzy tabletki, zamiast jednej, żeby funkcjonować.
Głodek jest także rozgoryczona, że wyjaśnienie afery nie spotkało się z takim zainteresowaniem mediów, jak sama afera.
Kiedy sprawa skończyła się wyrokiem, nagle okazuje się, że nie ma odzewu. To jest niszczenie komuś życia z premedytacją.
Odniosła się także do rozstania z mężem, które ogłoszono w lutym 2013 roku. Przypomniała, że w oświadczeniu wydanym przez prowadzącego "Jaka to melodia?" napisano wprost, że para ma na względzie jedynie dobro dzieci Janowskiego, które również ucierpiały na aferze.
Wracały do domu i nie chciały mnie martwić, a to ja powinnam je otoczyć opieką w tym czasie - mówiła Głodek.
Wyrok nakazujący "Super Expressowi" przeprosiny jest nieprawomocny, a redaktor naczelny Sławomir Jastrzębowski już zapowiedział, że będzie składał apelację. Postępowanie toczy się także przeciwko portalowi "Pudelek".
MK
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!