Justyna Steczkowska jest na scenie ponad trzy dekady. Czy patrząc na swoje doświadczenie, życzy sobie od organizatorów koncertów specjalnych udogodnień? Okazuje się, że nic z tych rzeczy. Woda sodowa nigdy nie uderzyła jej do głowy i cały czas jest skromna, jak na początku kariery. - Ja miałam zawsze w riderze w garderobie tylko wodę, jakieś przekąski - ale to też nie było koniecznie. Pamiętam, że zawsze była walka o to, żeby były ręczniki. Cały czas się przemieszczamy, a czysty ręcznik jest potrzebny w garderobie, żeby można było umyć ręce i je wytrzeć. Nie lubię sztywnych papierów - powiedziała w rozmowie z Plejadą i dodała, że w ostatnich latach życzy sobie dodatkowo jeszcze jedną rzecz. - Teraz zmianą w moim riderze jest to, jeśli chodzi o moją garderobę, że woda musi być w szklanej butelce, nie w plastikowej. Nie mam wielkich wymagań, ale artyści są różni - dodała piosenkarka.
Justyna Steczkowska nie przywykła też do tego, by odwoływać swoje koncerty. Nie pozwala sobie na chwilę słabości i sytuacje, w których musiała zrezygnować z występu w ostatniej chwili, może policzyć na palcach jednej ręki. - To jest taki zawód, że nie możesz być chory. To jest twoja decyzja czy jesteś chory. To nie jest tak, że możesz nie zagrać koncertu, kiedy wszyscy kupili bilety, bo masz gorszy dzień albo źle się czujesz. Przez 30 lat zdarzyło mi się odwołać może dwa, trzy koncerty i to tylko dlatego, że miałam zapalenie krtani albo tchawicy, albo krtani i tchawicy i wtedy po prostu nie miałam głosu. Jeśli gorzej się czuję czy jestem zmęczona, przemęczona, to nikogo to nie obchodzi - przyznała artystka i zdradziła, że w sytuacji, gdy jej głos odmawia posłuszeństwa, sięga zazwyczaj po sterydy.
Niedawno reporter "Faktu" zapytał Justynę Steczkowską, czy czuje wsparcie państwa i pobiera 800 plus. - Tymi rzeczami zajmuje się mój mąż. Na pewno chyba skorzystał z tego, tak jak wszyscy rodzice - odpowiedziała piosenkarka i - niepytana - zaczęła za to mówić o emeryturach, zdradzając, że od dawna zabezpiecza swoją przyszłość. - Na pewno nie liczyłabym na państwo, jeśli chodzi o emerytury. Widzę to od wielu lat, jak ten system emerytalny jest coraz słabszy, dlatego trzeba mieć świadomość, żeby się ogarnąć w młodości i pomyśleć o tym, co będziemy mieli, jak będziemy starsi. Wtedy, kiedy już życie nie będzie nam pozwalało na pęd i olbrzymią ilość energii, którą możemy poświęcić pracy - powiedziała.