• Link został skopiowany

Tragiczny wypadek z udziałem piłkarza. Zginęli także jego żona i syn

We wtorek 21 listopada media obiegła niezwykle smutna informacja. W wypadku wraz z najbliższą rodziną zginął piłkarz Volodymyr Snidanko.
Volodymyr Snidanko nie żyje
Volodymyr Snidanko nie żyje, facebook.com/profile.php?id=100057350503397

O tragedii poinformowała "Gazeta Wrocławska". Z jej doniesień wynika, że do tragedii doszło na krajowej "ósemce" w Łagiewnikach przy ul. Wrocławskiej. Ford, za kierownicą którego siedział zawodnik klubu MLKS Sudety Międzylesie Volodymyr Snidanko, nagle uderzył w ciężarówkę. Auto piłkarza wpadło w inny pojazd ciężarowy, a następnie znalazło się w rowie. Mimo interwencji służb na miejscu zginął zarówno Snidanko, jak i jego żona oraz sześcioletni syn pary, którzy także znajdowali się w pojeździe. 

Zobacz wideo Werner o ostatnich chwilach ojca

Volodymyr Snidanko nie żyje. Tak wspominają go znajomi

Zmarłego piłkarza wspomnieli przedstawiciele klubu MLKS Sudety Międzylesie. Koledzy z drużyny nie ukrywają, że jego śmierć była dla nich ogromnym ciosem. "Ciężko coś napisać, a już na pewno się z tym pogodzić. Dziś w wyniku tragicznego wypadku samochodowego zginął nasz serdeczny przyjaciel i zawodnik Volodymyr Snidanko, wraz z nim zginęła jego żona i mały synek" - poinformowano na profilu zespołu, jednocześnie przekazując kondolencje bliskim zmarłych.

Jak dowiedział się serwis WP SportoweFakty, Snidanko i jego żona przyjechali do Polski po ataku Rosji na Ukrainę. Ukochana piłkarza była psycholożką i zaangażowała się w pomoc pozostałym uchodźcom na terenie gminy, w której zamieszkali. "Była zatrudniona w urzędzie i pomagała. Ona była w tej grupie, która przyjechała po wybuchu wojny i okazało się, że jest psychologiem. Bardzo dobrze mówiła po polsku, więc była pośrednikiem z tą grupą 200-250 osób, które tutaj przyjechały" - powiedział serwisowi trener klubu piłkarskiego Andrzej Dudek. Ujawnił też, że para osierociła dwójkę młodszych dzieci. 

Najstarszy synek grał u nas w sekcji tenisa stołowego. Nawet mamy paczkę dla niego, ale już jej nie dostanie, tylko jego młodsze rodzeństwo. To jest ogromna tragedia także dla tej dwójki małych dzieci - dodał.

Okoliczności wypadku ma wyjaśnić prokuratura

Jak przekazała "Gazeta Wrocławska", w wypadek z udziałem piłkarza i jego rodziny, zaangażowało się aż dziesięć jednostek straży pożarnej. Wyciągnięcie ciał ofiar ze zniszczonego pojazdu trwało kilka godzin. W wypadku nie ucierpieli kierowcy ciężarówek. Jak na razie nie wiadomo, z jakiego powodu samochód piłkarza uderzył w jedną z nich. Szczegóły zdarzenia mają wyjaśnić biegli, a sprawa jest obecnie w rękach Prokuratury Rejonowej w Dzierżoniowie.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: