Więcej informacji na temat aktualnych wydarzeń ze świata znajdziesz pod adresem Gazeta.pl.
Fryderyki to nagrody muzyczne przyznawane przez Akademię Fonograficzną. Nazywane są czasem polskim odpowiednikiem Grammy, a ich historia sięga 1995 roku. W piątek 29 kwietnia w Netto Arenie w Szczecinie odbędzie się gala, podczas której poznamy laureatów tegorocznej edycji. Z tej okazji sięgnijmy pamięcią wstecz i przypomnijmy największe skandale i głośne sytuacje, które miały miejsce podczas ceremonii w minionych latach.
Maryla Rodowicz to jedna z niekwestionowanych gwiazd polskiej estrady. Dużym echem odbiła się wiec sytuacja z Fryderyków w 2008 roku, kiedy to artystka zbojkotowała galę i odmówiła przyjęcia Złotego Fryderyka, czyli statuetki przyznawanej za całokształt twórczości. W oświadczeniu opublikowanym wówczas na jej stronie internetowej wyjaśniła, że nie zgadza się zarówno z kryteriami, którymi kieruje się kapituła nagrody, jak i składem samej rady. W rozmowie z Piotrem Najsztubem dla magazynu "Przekrój" wytłumaczyła powody swojej decyzji:
Odmówiłam przyjęcia Fryderyka za tak zwany całokształt, wcześniej nigdy nie byłam nominowana, zauważana przez kapitułę. Więc nie należy mi się "za całokształt" z ręki tejże kapituły, która mnie olewa, mimo że regularnie, co dwa lata wydaję płytę, umiem śpiewać. Z dobrymi producentami, z dobrymi autorami, więc jak nie, to niech spadają. To jest obraźliwe, bo co to znaczy "za całokształt", ja już mam "całokształt"?!
W tym samym wywiadzie podkreśliła też, że choć ze względu na aktywną działalność sprzeciwia się nagrodom za całokształt twórczości, jej niechęć skierowana jest głównie w stronę tej konkretnej kapituły.
Werdykt kapituły w kategorii najlepszy album rap/hip-hop w marcu 1998 roku do dziś uznawany jest za jeden z najbardziej nietrafionych w dziejach nagrody. Zwyciężyła Reni Jusis, za płytę "Zakręcona", która, choć prezentuje dobry pop z mocną inspiracją r&b, niewiele ma wspólnego z hip-hopem. Warto nadmienić, że w rywalizacji wygrała z albumem grupy Kaliber 44 "W 63 minuty dookoła świata", a legendarny krążek Molesty Ewenement "Skandal" został całkowicie pominięty w nominacjach.
Jeden z największych skandali w historii gali wywołała Agnieszka Chylińska. Podczas ceremonii w 1997 roku zespół O.N.A. zgarnął dwie statuetki, w kategorii zespół roku i album roku - rock. podczas odbierania drugiej z nich wokalistka podziękowała rodzicom i bratu, po czym w zupełnie innym tonie wypowiedziała słynne zdanie:
Nauczyciele, fuck off, nienawidzę was.
Maryla Rodowicz to nie jedyna gwiazda, która konsekwentnie bojkotuje galę Fryderyków. Niechęć do statuetek przyznawanych przez Akademię Fonograficzną deklaruje choćby Michał Bajor czy Kazik Staszewski, który nie pojawia się na żadnych wydarzeniach tego typu. Nie przeszkodziło to jednak w przyznaniu mu nagrody dla autora roku w latach 1994, 1995 i 1998. Najwięcej emocji wzbudził jednak w roku 1999, kiedy to oprócz nagrody dla autora roku został także laureatem w kategorii album roku - piosenka poetycka za płytę " Kazik na żywo - Las Maquinas de la Muerte", dla której znalazłoby się jednak kilka trafniejszych określeń. Sam Staszewski nigdy nie odebrał nagrody.
Ogromnym echem odbiła się ceremonia przyznania Fryderyków w 2019 roku, kiedy to za transmisję wydarzenia odpowiedzialna była stacja TVN. Choć gala miała obchodzić swoje huczne 25-lecie, nie obyło się bez skandali. Z powodu problemów technicznych występ Artura Rojka i Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk" został opóźniony, w efekcie czego Magda Mołek zaprezentowała widzom taniec z Krzysztofem Zalewskim. Lawina krytyki spadła na organizatorów ze względu na wręczenie części statuetek w trakcie reklam. Nagrody w aż 14 z 22 kategorii, w tym za najlepszy album z muzyką metalową czy hip-hopową, nie zostały pokazane w telewizji, co stacja usiłowała tłumaczyć ograniczonym czasem antenowym.
Zeszłoroczna gala wręczenia Fryderyków również nie pozostała bez echa. Największym skandalistą został wyróżniony aż trzema statuetkami Krzysztof Zalewski. Podczas odbierania najważniejszej z nich, nagrody dla autora roku, artysta - ku zdumieniu widowni - pocałował nie mniej zaskoczonego Ralfa Kamińskiego, z którego rąk odbierał wyróżnienie. Choć sam twierdził, że zrobił to w wyniku radości i euforii, jego gest traktowano jako nawiązanie do Damiano Davida z Maneskin. Jakby tego było mało, muzyk wygłosił również przemowę, którą zakończył jasnym przekazem w kierunku partii rządzącej i Konfederacji:
I wypadałoby, żebym jako "Autor Roku" coś autorskiego powiedział. To może powiem tak: ci, co tak mówią, chyba mają rację. Pięć gwiazdek, trzy gwiazdki i Konfederacja.
Czy tegoroczna ceremonia przyniesie nowe tematy do plotek? Przekonamy się w piątkowy wieczór.