Małgorzata Wyszyńska , obok Piotra Kraśki, była jedną z twarzy głównego wydania "Wiadomości" . Szło jej dobrze do czasu, aż przyszedł do pracy Jacek Karnowski . W wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" opowiedziała, jak była traktowana.
W październiku zeszłego roku do "Wiadomości" przyszedł Jacek Karnowski i praktycznie od pierwszego dnia jego rządów byłam szykanowana. Z miesiąca na miesiąc prowadziłam coraz mniej wydań, nawet mniej, niż przewidywał kontrakt. Ani razu nie usłyszałam merytorycznego zarzutu, na moje pytania Karnowski nie odpowiadał. No i w marcu TVP zerwała ze mną kontrakt, podając powody, które moim zdaniem są jedynie pretekstem.
Jako powody podano niskie wyniki w badaniach wizerunkowych i fatalną sytuację finansową spółki. Na miejsce zwolnionych zatrudniono nowych mniej doświadczonych prezenterów . Wyszyńska od szefów usłyszała, że choć nie złamała kontraktu, nie dostanie ani grosza.
Według dziennikarki "Wiadomości" stały się propagandową tubą, w której tworzy się materiały na zamówienie. Wyszyńska złożyła pozew w sądzie o zaległą odprawę i odszkodowanie. Kwota może wynieść nawet milion złotych . Pozew do sądu pracy już trafił, kolejne mają wpłynąć do cywilnego .
To był najgorszy okres z moich 13 lat pracy w TVP. Tak źle nigdy tu jeszcze nie było. Starałam się być w zgodzie z zasadami dziennikarstwa i zachowywać obiektywizm w miarę moich skromnych możliwości. Cóż jednak z tego, że sama pisałam "startówki", czyli to, co czyta prezenter, zapowiadając materiał, skoro na same materiały nie miałam żadnego wpływu, choć często nijak się miały do moich zapowiedzi.
Janus
Cały wywiad można przeczytać pod tym linkiem .