• Link został skopiowany

Tiger uderzył, bo mu rozlali wódkę

Wyrok w sprawie bójki, w której uczestniczył Dariusz Michalczewski zapadnie za tydzień. Czy sąd podtrzyma orzeczenie I instancji nakazujące bokserowi zapłacenie 20 tysięcy złotych grzywny.  
KAPIF.PL/KAPIF

O bójce w której uczestniczył Dariusz Michalczewski na sopockim Monciaku napisały media na całym świecie . Niecodziennie zdarza się, że mistrz świata wyprowadza ciosy wśród klientów restauracji .

Wszystko zaczęło się od wylania wódki . Co gorsza kieliszek był własnością Tigera . Aby wyjaśnić sytuację pobiły się dwie grupy mężczyzn . Prokurator Tomasz Landowski nazwał zajście "męską bójką po alkoholu" , w której nikt nie doznał poważnych obrażeń .

Najbardziej poszkodowany mężczyzna miał złamaną szczękę (był z grupy przeciwników Darka i jego kolegów). Bokser wyjaśnił, że nie przypomina sobie ciosu , ale jak zaznaczył mogła mu polecieć ręka .

W pierwszej instancji sąd uznał za prowodyrów zajścia Michalczewskiego i jego znajomych. Bokser został skazany na 20 tysięcy grzywny , a jego towarzysze mieli pracować społecznie.

Tiger nie chciał zgodzić się z wyrokiem i odwołał się . Jego obrońca Paweł Brożek w sądzie przekonywał:

Ci biedni pokrzywdzeni tak bardzo się bronią, że się bronią przez atak. To jest ta strona agresywna. Na filmie to właśnie widać - "Gazeta Trójmiasto".

Podczas pierwszej rozprawy Michalczewski tłumaczył całe zajście w bardzo prosty i dosadny sposób. To najlepszy komentarz do całej sytuacji .

Ci panowie chcieli po prostu wyłudzić pieniądze. Dostali po pysku, a potem wyskoczyli do moich znajomych z żądaniem pieniędzy.
Więcej o: