W ostatnim odcinku "Azja Express" od samego początku "coś" wisiało w powietrzu. Co konkretnie? Okropny zapach, który wydobywał się z wiadra pełnego gnijących ryb. Renata Kaczoruk, która w poprzednim odcinku okazała się najlepszym blokerem, miała za zadanie obdarzyć jednego z przeciwników tym osobliwym podarunkiem, który musiał zostać przetransportowany do kolejnego punktu. Jeszcze zanim było wiadomo, co będzie tym "fantem", na ochotnika zgłosił się Leszek Stanek.
Mam nadzieję, że to będzie gin z tonikiem - śmiał się Stanek.
Okazało się, że nie żartował i wziął na siebie ten ciężar nawet gdy prowadząca wyjawiła jaką zawartość kryje w sobie wiadro, dzięki czemu Kaczoruk nie musiała wskazywać nikogo.
Chciałem oszczędzić Renacie dodatkowych hejtów - tłumaczył się "Lenio".
Takie rozwiązanie było dla Kaczoruk bardzo na rękę. Jak zdradziła do kamery, rzucanie innym kłód pod nogi wcale nie leży w jej naturze.
Staram się być osobą uczciwą, różnie mi to wychodzi. Czasami mam wątpliwości czy podjęłam dobrą decyzję i czy kogoś nie skrzywdziłam, czy postąpiłam roztropnie czy nieroztropnie - mówiła.
Kaczoruk i Budziło od początku tego dnia miały problemy z dogadaniem się. Po raz pierwszy powściągliwa zazwyczaj Budziło postanowiła postawić się swojej współtowarzyszce, gdy ta wykłócała się z podwożącą je kobietą, że jedzie w złą stronę. W końcu jednak Kaczoruk po długim tłumaczeniu ze strony Budziło zrozumiała, że się myliła.
Byłam przekonana, że jednak jesteśmy poza tą trasą - wyjaśniała Kaczoruk.
Straciłyśmy na to 20 minut. Fajnie jakbyś mnie czasami, Renata, posłuchała.
Moja wina, byłam pewna, że...
No ty zawsze jesteś pewna, to jest trochę irytujące, wiesz? - ucięła Budziło.
Po dotarciu do pierwszego punktu wszystkie pary musiały wyciągnąć kolejną wskazówkę ze słoja wypełnionego gnijącymi rybami, czyli dokładnie tym samym, z czym podróżować musieli Stanek i Miko. Zadanie okazało się wyjątkowo trudne i przysporzyło kilku parom konfliktów. Ostatecznie pierwsi na metę dotarli Michał i Ludwik oraz Agnieszka i Maria, a po pojedynku amulet trafił do dziewczyny, których drużyna okazała się szybsza.
Następnego dnia złapanie transportu do kolejnego punktu okazało się dla wszystkich sporym wyzwaniem. Nie pomagała też ulewa, która utrzymywała się przez kilka godzin. Podwójny problem miała Iza Miko i Leszek Stanek, którzy po wieczornym posiłku rozchorowali się na tyle, że noc spędzili nie w łóżku, a w toalecie. Wszyscy uczestnicy jednak wytrwale dążyli do celu. Pierwsze w kolejnym punkcie znalazły się Budziło i Kaczoruk, które jako jedyne wybrały do dalszej podróży pojazd dwuosobowe. Pozostałe pary były zmuszone dzielić pojazd z innymi drużynami, tym samym zamiast ścigać się, musiały czekać na inne pary, aby odbyć z nimi dalszą podróż.
Mimo że Kaczoruk i Budziło miały sporą przewagę nad resztą uczestników, i tak nie obyło się bez kolejnego spięcia. Ponownie bowiem miały odmienne zdanie na temat tego, którą drogą powinny podążać do celu. Gorzko wspominała to po czasie Budziło.
To była taka jedna z kolejnych sytuacji, kiedy Renata mnie nie słuchała. Ja bardzo nie lubię udowadniać swoich racji, a niestety Renacie muszę je udowadniać.
Jednak to właśnie one otrzymały immunitet i tym samym miały zapewniony wygodny i bezpieczny transport do Kambodży. Z programem ponownie nie pożegnała się żadna para.
Choć ten odcinek pokazał Kaczoruk od innej niż wcześniej strony, internautom nadal nie podobało się jej zachowanie. Krytykowali zwłaszcza jej stosunek do partnerki, której często nie pozwala dojść do głosu.
Renia, dziś w moich oczach wychodzisz z -10 na -9. Może twierdzisz, ze wypadłaś dobrze w tym odcinku... Ale czy oczy Weroniki kłamią? Wystarczyło spojrzeć na dzisiejszy odcinek, widać, ze Weronika hamowała się w wielu momentach... Chciała Ci coś powiedzieć, dogryźć. Ale nie zrobiła tego, bo dla Niej to przygoda i ma (czuje) dług wdzięczności wobec ciebie.... - czytamy na profilu Kaczoruk.
A jak Wam podobał się ostatni odcinek "Azja Express"?
MK
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!