Roman Polański zgwałcił nieletnią. Potem proces, areszt domowy, groźba ekstradycji [HISTORIA]

Gwałt Romana Polańskiego na 13-letniej wtedy Samancie Gailey (potem Geimer) to jeden z najgłośniejszych skandali obyczajowych XX wieku w USA. Choć ofiara dawno już przebaczyła gwałcicielowi, sprawa wciąż nie ma swojego epilogu.

Gwałt

Samatha Geimer miała 13 lat, kiedy poznała wpływowego już reżysera, Romana Polańskiego . Ten akurat poszukiwał modelek do sesji zdjęciowej. Samantha pozowała mu do zdjęć najpierw w bieliźnie, potem toples. Na sesję wyraziła zgodę Susan, matka dziewczyny, jednak kiedy Polański przyszedł do ich domu z gotowymi zdjęciami, spotkał się z gniewem Boba, ojczyma Samanty, który go wyprosił za drzwi.

Do kolejnego spotkania doszło kilka tygodni później, 10 marca 1977 roku. Roman Polański zawiózł dziewczynę do posiadłości Jacka Nicholsona w Los Angeles na słynnej Mulholland Drive. Tam miała odbyć się sesja zdjęciowa dla francuskiego wydania "Vogue'a". Odurzona narkotykami i szampanem Samantha słabo protestowała, kiedy Polański zaprosił ją do sypialni.

To stary facet, wciąż pyta mnie, czy mi dobrze. Dwa razy mówię, by przestał. Nie chcę tego, ale moje ciało mnie zdradza. Potem pragnę już tylko mieć to za sobą - wspomina potem Samantha Geimer w rozmowie z "Newsweekiem".

Reżyser uprawiał z nią seks francuski, a następnie, kiedy dziewczyna przyznała, że nie pamięta daty ostatniej miesiączki, ani nie zabezpiecza się, analny.

Kiedy to się działo, nie byłam wcale pewna, co myśleć. Zaraz, to moja pupa? Ludzie robią takie rzeczy?

Dzień później został aresztowany w hotelu Beverly Wilshire pod zarzutem gwałtu.

Samantha Geimer
Samantha Geimer Youtube.com
Youtube.com

Proces

Kiedy Roman Polański odwoził Samanthę Geimer do domu, wymógł na niej zachowanie wszystkiego w tajemnicy. Nastolatka, która nie traktowała tego w kategoriach gwałtu, bo ten kojarzył jej się z czymś brutalnym, zgodziła się. Opowiedziała jednak telefonicznie o wszystkim przyjacielowi. Traf chciał, że rozmowę usłyszała jej siostra, a ta natychmiast opowiedziała o wszystkim matce.

Wpadła w panikę. Siedziałam w pokoju, było mnóstwo stresu, mnóstwo wątpliwości: co robić? I w ciągu pół godziny zdecydowała się wezwać policje. Wydało się to jedynym słusznym rozwiązaniem - wspominała w 2010 roku w wywiadzie dla Larry'ego Kinga.

Zeznania Samanty Geimer porażają precyzją i dosadnością. Sędziowie detalicznie przepytywali ją rekonstruując przebieg zdarzeń.

"Pytał: 'Kiedy miałaś ostatni okres?'. Powiedziałam, że nie pamiętam". "Co potem?". "Powiedział: 'W takim razie nie będę dochodził'. Podniósł moje nogi i wszedł do mojego odbytu". "Czy opierałaś się?". "Troszkę, ale nie za bardzo, bo się go bałam" - tak brzmi, cytowany przez " Gazetę Wyborczą ", fragment przesłuchania Geimer.

Męczący proces był ponad siły 13-latki. Tym bardziej, że Douglas Dalton, adwokat Romana Polańskiego, za wszelką cenę usiłował przedstawić ją jako dziewczynę o swobodnych obyczajach, którą matka wręcz zachęcała do kontaktów z reżyserem.

Wolałabym jeszcze raz przeżyć gwałt, to w końcu było 10 minut, niż prezentować intymne zwierzenia przed salą pełną facetów - wspominała w rozmowie z "Newsweekiem".

Strony zawarły ugodę, na mocy której Roman Polański przyznał się do uprawiania seksu z nieletnią, a sąd wycofał zarzuty o zgwałcenie osoby znajdującej się pod wpływem narkotyków i molestowanie nieletniej.

Samantha Geimer
Samantha Geimer Screen okładki książki
Screen okładki książki

Ucieczka

W Stanach Zjednoczonych gwałt jest ścigany z urzędu, ugoda z ofiarą nie ma tu nic do rzeczy. Roman Polański uniknął co długiej odsiadki, ale czekało go 90 dni badania psychologicznego w więzieniu w Kalifornii. Wyszedł stamtąd po 42 dniach. W dodatku termin wykonania kary dobrano tak, żeby nie kolidował z pracą Polańskiego nad filmem "Huragan".

Roman Polański, któremu teoretycznie groziło nawet 50 lat, znalazł się pod obstrzałem amerykańskich mediów. Oliwy do ognia dolał zresztą on sam, kiedy jego zdjęcia z Oktoberfestu w Niemczech z młodymi dziewczętami obiegły prasę. Prowadzący sprawę, bardzo ambitny sędzia, Laurence Rittenband zmienił zdanie i postanowił surowiej ukarać reżysera. Ten, w obawie o siebie, dzień przed ogłoszeniem wyroku ostatnim lotem odleciał do Londynu, by już nigdy nie wrócić do Stanów Zjednoczonych.

Nie dziwię się, że Polański nie wierzył, że Rittenband go zwolni, i uciekł - oceniła potem Samantha Geimer w cytowanym wywiadzie.

Godne uwagi, że Geimer nie tylko zrozumiała, ale i usprawiedliwiła jego ucieczkę przed amerykańskim wymiarem sprawiedliwości.

Zrobił wszystko, czego od niego oczekiwano. A my mieliśmy nieuczciwego sędziego. On [Polański - red.] nie miał najmniejszego powodu, żeby ufać, że system będzie go wspierał. Mnie na przykład bardziej zniszczył system sądowniczy i media, niż on - mówiła w rozmowie z Larrym Kingiem.

Przebaczenie

Obecnie Samantha Geimer i Roman Polański stoją po tej samej stronie wobec amerykańskiego sądownictwa. Ofiara już dawno przebaczyła swojemu sprawcy, choć jeszcze w 1988 roku złożyła przeciwko niemu pozew cywilny. Proces trwał do 1993 roku, kiedy to zawarto ugodę, na mocy której sąd zasądził jej 500 tysięcy dolarów (otrzymała połowę tej kwoty). Cztery lata później Samantha Geimer wybaczyła Polańskiemu.

Według mnie sprawiedliwości stało się zadość i nie uważam, żeby wybaczenie mu wyrządziło jakąś krzywdę jakiejkolwiek  ofierze - tłumaczyła potem Larry'emu Kingowi.
Nie może być osobnego prawa dla celebrytów, ale nigdy nie chciałam, by Polański spędził w więzieniu całe lata. Nie pragnęłam też, by musiał uciekać z USA. Chodziło o to, by przyznał się do tego, co zrobił, i wyraził żal - dodawała w wywiadzie z Newsweekiem.
Youtube.com

Ekstradycje

Władze USA nie odpuszczały. W sierpniu 1994 roku prokurator odmówił oddalenia sprawy, chyba, że Polański stawi się w sądzie. W 2005 r. do Interpolu trafił list gończy za nim. 26 września 2009 roku został aresztowany na lotnisku w Zurychu, kiedy przybył do Szwajcarii na festiwal filmowy. Reżyser czuł się tam względnie bezpiecznie, bo już nieraz bywał w Szwajcarii, miał tam dom i konto w szwajcarskim banku. Aresztowanie było ponoć rezultatem nadgorliwości jednego z urzędników, który dopatrzył się, że nazwisko Polańskiego figuruje na liście poszukiwanych przez Interpol.

W rezultacie Polański spędził 3 miesiące w szwajcarskim areszcie, a dalsze 7 miesięcy w areszcie domowym. Specjaliści byli przekonani, że ekstradycja jest kwestią czasu.

Nie widzę teraz żadnych prawnych powodów, dla których nie miałoby dojść do ekstradycji. Władze szwajcarskie muszą wziąć pod uwagę przyszłe sprawy sądowe, kiedy same będą się domagały ekstradycji kogoś z USA. To się opiera na wzajemności - mówił w rozmowie z PAP Douglas McNabb, specjalista od ekstradycji.

Ostatecznie władze Szwajcarii zdecydowały, że ekstradycja nie ma solidnych podstaw. Ówczesny minister sprawiedliwości, Eveline Widmer-Schlumpf, powiedział, że decyzja została podjęta w następstwie odmowy przekazania przez Waszyngton poufnych dokumentów dotyczących sprawy.

W tych okolicznościach nie można wykluczyć z całą pewnością, że Roman Polański odbył już karę, na którą został skazany - powiedział w lipcu 2010 roku na konferencji prasowej.

W 2015 roku wniosek ekstradycyjny trafił do Polski. Termin nie został wybrany przypadkowo, ponieważ reżyser bawił wtedy w kraju, gdzie miały być kręcone niektóre sceny do filmu "Afera Dreyfussa". Sąd jednak nie zdecydował się wydać go Amerykanom.

Czy pozbawić wolności człowieka, po to, by wyjaśnić, czy odbył już karę? Sąd nie widzi takiej możliwości - pytał retorycznie w uzasadnieniu sędzia Dariusz Mazur.
Jestem bardzo szczęśliwy, że ta sprawa się kończy. Kosztowała mnie dużo zdrowia, czasu i wysiłku. Ale też i moją rodzinę, bo ona cierpi bardziej niż ja w takich sprawach. Cieszę się, że zaufałem polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Nie miałem żadnych wątpliwości, że tak to się skończy - skomentował wyrok sądu Roman Polański.

Wielu uważało, że bez względu na faktyczną winę Romana Polańskiego, nie należy go odsyłać do USA, ponieważ jest czymś na kształt polskiego "dobra narodowego". Co ciekawe, podobne stanowisko miało wtedy wielu prawników.

Środowisko prawnicze w Polsce uważa, że i tym razem do ekstradycji w ogóle nie dojdzie - Polański jest zbyt ważny dla naszego kraju - pisał rok temu prawnik Rafał Rodzeń w serwisie Serwisprawa.pl.

Dzisiaj już wiemy, że te słowa były mocno na wyrost, ponieważ we wtorek Minister Sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro poinformował, że zamierza unieważnić wyrok sprzed roku.

Podjąłem decyzję, że kieruję do Sądu Najwyższego kasację ws. decyzji dotyczącej Romana Polańskiego, w której to sprawie sąd krakowski zdecydował o niewydawaniu pana Polańskiego Stanom Zjednoczonym w sytuacji, kiedy jest oskarżony i ścigany o okrutne przestępstwo wobec dziecka, gwałt na dziecku - powiedział w radiowej Jedynce. - Gdyby to był przysłowiowy Kowalski, dawno byłby deportowany do USA. Ale mamy tutaj do czynienia z człowiekiem, który jest broniony przez śmietankę towarzyską i pewną cześć mediów liberalnych - tłumaczył.

Słowa te zdążył już skomentować adwokat Romana Polańskiego, Jan Olszewski.

Mogę powiedzieć jedno - spodziewaliśmy się tego ruchu ze strony ministra. Taka decyzja nas nie dziwi, o słuszności tego zażalenia będzie decydował Sąd Najwyższy - powiedział na antenie TVN24.

Co dalej? Jeżeli kasacja wyroku dojdzie do skutku, raczej nie będziemy mogli spodziewać się wizyty Romana Polańskiego w kraju. Zresztą, wydaje się, że reżyser będzie już zawsze uciekał. Bezskutecznie wstawiała się za nim nawet Samantha Geimer, kiedy został aresztowany w Szwajcarii. Wtedy sąd apelacyjny w Kalifornii odrzucił jej wniosek, podobnie jak i wniosek obrońców o proces zaoczny.

Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta / AGENCJA GAZETA

Jacek Zalewski

Więcej o: