Pamiętacie Steve'a Irwina? Australijski przyrodnik zasłynął nie tylko dzięki miłości do niebezpiecznych zwierząt. Prowadził popularne programy telewizyjne, a fani ochrzcili go mianem "Crocodile Hunter, czyli "Łowca krokodyli". Steve zginął 9 lat temu, po tym, jak płaszczka przebiła jego serce ogonem.
Bindi jako mała dziewczynka (bardzo mała) często towarzyszyła tacie w czasie pracy w ZOO. Ale minęło kilkanaście lat, a z uroczego maleństwa wyrosła piękna nastolatka. Bindi trafiła do amerykańskiej edycji "Tańca z Gwiazdami" i choć początkowo nie zawsze idealnie radziła sobie z krokami cha-chy czy foxtrota, przeszła przez program jak burza. I go wygrała.
Irwin od początku była faworytką zarówno sędziów, jak i publiczności. Opanowanie kroków było kwestią czasu - Derek Hough, który jej partnerował, zwyciężył w "TzG" już sześć razy. To nie tylko doskonały tancerz i przystojny mężczyzna, ale też świetny nauczyciel. Z Bindi poszło łatwo, a sędziowie od razu zauważyli, jak wielkie postępy robi nastolatka.
Jeszcze łatwiej poszło z publicznością. Bindi nie jest może typową pięknością, nie gra w hitowym serialu ani nie pojawia się regularnie na pierwszych stronach gazet. Ale ma cudowny uśmiech, jest radosna i szczera, a do tego jej historia porusza fanów telewizyjnego show.
Odniesień do Steve'a Irwina nie zabrakło także podczas wystepów Irwin. I chyba można pokusić się o teorię, że nieco pomogły jej one w zwycięstwie.
Bindi była faworytką jurorów i Amerykanów przez większość czasu trwania tej edycji - podsumowuje "Daily Mail". - Jej ukoronowanie było jak najbardziej zasłużone, zwłaszcza po finałowym freestyle'u, który był hołdem dla ojca Irwin. Zwycięstwo przyszło tuż po tym, jak dziewczyna, ze łzami w oczach, wspominała tragicznie zmarłego tatę. On byłby z niej dumny!
To żadna niespodzianka - skomentował portal "Mashable.com". - Ma pełną życia osobowość, jest absolutnie pozytywna, a do tego potrafi wzruszyć ludzi.
Nie ma się co dziwić, że Nick Carter (którego pewnie pamiętacie z "Backstreet Boys") nie miał z 17-latką żadnych szans. Po jej zwycięstwie Twitter i Instagram zalałą fala gratulacji.
Pod zdjęciem, które Bindi udostępniła już po wielkim finale na swoim Instagramie też nie brakowało słów wsparcia i pochwał:
Irwin została nową ulubienicą Ameryki i ma szanse utrzymać ten status długo. To normalna nastolatka, nie ma idealnej figury ani twarzy, która wygląda jakby makijażysta Kim Kardashian pracował nad nią trzy godziny. Jest pełna uroku i daleko jej do typowej amerykańskiej celebrytki. Stany pokochały już Jennifer Lawrence, która też jest zaprzeczeniem "typowej gwiazdy". Teraz czas na Bindi.
jus