Angelina Jolie i Brad Pitt w szale zajęć związanych z promowaniem ich pierwszego od 10 lat wspólnego filmu, "Nad Morzem", zawsze znajdują czas dla dzieci. Paparazzi sfotografowali parę w Nowym Jorku z najmłodszymi pociechami, bliźniętami Vivienne i Knoxem (mają już 7 lat!), gdy razem wybrali się do księgarni. W jednym z najnowszych wywiadów, dla "WSJ", Jolie tak mówi o rodzinnym życiu:
Wstajemy, robimy śniadanie. W domowym życiu jesteśmy mamą i tatą. Często jesteśmy dziwacznymi rodzicami, co dzieci uważają za komiczne - mówiła .
<< ZOBACZ ZDJĘCIA Z BLIŹNIĘTAMI >>
Znacznie bardziej otworzyła się w rozmowie z "New York Timesem". Gdy zapytano ją o to, jak ważny był ślub z Pittem, zestawiła go z adopcją dzieci:
Ślub był bardzo miłą rzeczą. Ale dla mnie ważnym momentem był ten, gdy oboje podpisaliśmy dokumenty adopcyjne Maddoxa i Zahary. To była decyzja, by stać się rodzicami i częścią życia każdego z nas już na zawsze. Więc ślub, w porównaniu z tym, nie był niczym wielkim. W pewnym sensie był bardzo zwyczajny - stwierdziła.Hello
Para wzięła ślub we Francji, ale musieli jeszcze dopełnić formalności w USA, a dokładnie w Kalifornii. Okoliczności ich drugiego ślubu są naprawdę zaskakujące. Zabawnie zaskakujące.
Byłam na montażu filmu, Brad też był czymś zajęty. Dzwoni asystentka i mówi: "Musicie podpisać kilka dokumentów". Przyszliśmy i, pomiędzy spotkaniami, słyszymy: "Tu jest wasza zgoda na ślub, urzędnik czeka przed drzwiami". Oboje byliśmy bardzo zdziwieni. Urzędnik wszedł, uroczy człowiek. W pewnym momencie Brad mówi do niego: "Czy nie powinniśmy wstać?" Odpowiedział, że nie. I wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy małżeństwem. W najbardziej zwyczajny możliwy sposób.
Faktycznie, dzień jak co dzień.
Magdalena Terepka