Jest bohaterem całej Polski. Mariusz Wlazły poprowadził reprezentację do zdobycia tytułu mistrzów świata w siatkówce. Kim jest ten skromny chłopak z Wielunia?
Niewiele brakowało, a w ogóle nie grałby w siatkówkę. Był świetnie zapowiadającym się pływakiem i ostro trenował. Jedynie zbieg okoliczności spowodował, że na treningu siatkówki zastąpił kolegę. Zagrał chwilę i złapał bakcyla. Tak zaczęła się jego wielka przygoda z siatką.
Pochodzi z Wielunia i "trochę" wyrósł - ma 197 cm wzrostu. Uwielbia żarty i chyba stąd wzięła się jego ksywka "Szampon". Mało kto o tym wie, ale kiedyś był na obozie z drużyną 18-latków i zapowiedział, że... wypije szampon do włosów. Koledzy przyjęli zakład, a Wlazły słów nie rzucił na wiatr, zacisnął zęby i go wypił. Jednak wiele osób uważa, że ksywka "Sweterek" jest znacznie lepsza. To od pamiętnego występu z fryzurą a la emo i w bardzo ciekawym kolorowym swetrze.
Radosław Jóźwiak / Agencja GazetaO życiu prywatnym mówi niewiele. Raz bardzo się zdziwił. "Wyszło na jaw", że ma córkę!
Dowiedziałem się, na przykład, że mamy z Pauliną córkę: waży 3100 g, mierzy 58 cm, a na imię ma Madzia - powiedział rozbawiony w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
A tak na prawdę ma syna Arkadiusza, który przyszedł na świat w 2009 roku. Zabiera go z sobą na mecze, czasem zdarza im się poodbijać kilka piłek po spotkaniu. Kilka lat wcześniej doprowadził do rozpaczy żeńską cześć polskich kibiców i wziął ślub z Pauliną, która podobnie jak on grała w siatkę.
Sergiusz Peczek / Agencja GazetaMieszkają w małej miejscowości, wybudowali razem ekologiczny dom z drewna. Mają również suczkę rasy golden retriever o wdzięcznym imieniu Otti.
Kocham goldeny przede wszystkim za to, że mają łagodny charakter. Widząc jak mój syn się z nią bawi, czuję się bezpiecznie - napisał na Facebooku.
Jaki jest prywatnie? Słucha hip-hopu i rocka, ale nie pogardzi popem. Wystąpił gościnnie w serialu "Rodzinka.pl". W wolnej chwili robi zdjęcia - to jego największe hobby. Ma profesjonalny sprzęt, lubi wyszukać dobrą miejscówkę i zrobić kilka fotografii. Czasem budzi się o 4 rano, by uchwycić wschodzące słońce. Cześć zdjęć wrzuca na swój profil na Facebooku. Nie ma co ukrywać: ma chłopak talent!
Jak każdy facet, lubi po prostu pograć w gry. Adrenalinę lubi jednak poczuć nie tylko na monitorze, ale też w "realu". Na urodziny skoczył ze spadochronem, ścigał się też na motorze.
Życzę każdemu, aby mógł przynajmniej raz w życiu przeżyć coś takiego... emocje nie do opisania... - tak opisał swój skok na Facebooku.Screen za Facebook.com/MariuszWlazlyFanPage
Sława mu czasem przeszkadza. Kilka lat temu opowiadał w wywiadzie, że czasem ma problemy z policją.
Zdarzyło mi się wiele razy, że gdy urzędniczka mnie rozpoznała, sprawę udało się załatwić szybko i sprawnie. Gorzej z policjantami. Byłem zatrzymywany najczęściej za przekraczanie prędkości. Miałem pecha, bo nie pomogła ani skrucha, ani popularność. Mam wrażenie, że nawet zaszkodziła. Dostałem mandat za to, że mam niezły samochód, jestem młody i uprawiam sport. To usłyszałem - powiedział w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
Jego życiowe motto? Może to, które zamieścił na Facebooku: "bądź skoncentrowany bardziej na swoim charakterze niż na reputacji, ponieważ twój charakter mówi, kim naprawdę jesteś, podczas gdy reputacja to jedynie to, co myślą o tobie inni". Wiecie kto to powiedział? John Wooden, nazywany "czarodziejem" i "trenerem wszech czasów".
Screen za facebook.com/MariuszWlazlyFanPageTomek Orszulak
