Przyjdzie czy nie przyjdzie? - zastanawiali się wszyscy na konferencji ramówkowej TVN. Chodziło o Kubę Wojewódzkiego , który miał być jedną z głównych gwiazd imprezy. Ciągle go nie było...
Pewnie mu się lambo zepsuło - żartowali dziennikarze i celebryci.
Jakieś 20 minut po godzinie 12. (konferencja miała się zacząć w południe), Wojewódzki wreszcie przybył. Perfekcyjnie uczesany, nonszalancko ubrany. Gdy prowadzący spotkanie: Magda Mołek i Andrzej Sołtysik wywołali go, wyszedł swoim pewnym krokiem na ściankę dla fotografów.
Kuba Wojewódzki już dojechał. Podobno mu się auto zepsuło, nie, nie zepsuło się - plątał się Sołtysik, a chwilę później Wojewódzki wszedł na scenę.
Oczywiście Kuba nie byłby sobą, gdyby nie wziął krzesła z pierwszego rzędu i nie zaciągnął go na koniec. Usiadł koło Kamila Durczoka i przez całą konferencję komentowali główka w główkę, co się dzieje na scenie.
Sołtysik też nie byłby sobą, gdyby jak zwykle nie wypalił z jakąś celną uwagą. Tym razem nie mógł najwyraźniej powiedzieć o ciąży żadnej z gwiazd TVN, więc wyskoczył z tym autem Wojewódzkiego. A swoją drogą, Wojewódzki nie przyjechał swoim legendarnym już lamborghini, tylko terenówką.
Pegaz