Bohaterką najnowszego numeru "Gali" jest Kinga Rusin. Dziennikarka już na dobre podniosła się po rozwodzie i, jak sama często wspominała, po nieudanym związku z Tomaszem Lisem . Widać nagłe zmiany w życiu Rusin wyszły jej na dobre. Teraz od prowadzącej " Dzień dobry TVN " szczęście wręcz promieniuje, a sama Kinga nie może przestać opowiadać mediom o sielance, w jaką zamieniło się jej życie. W dość długim wywiadzie dla "Gali", następnym z serii, po raz kolejny nie kryła swojego zadowolenia.
Ogromny wpływ na samopoczucie Kingi Rusin ma jej partner Marek Kujawa. To m.in. dzięki nowej miłości jest cała w skowronkach. Spytana, czy w natłoku pracy i zainteresowań ma jeszcze czas na życie rodzinne, dziennikarka odpowiedziała po prostu:
Na miłość czas znajduje się sam. To naturalne;-).
Nic dziwnego, że Kujawa ma na nią pozytywny wpływ, w końcu jest jej bratnią duszą
Mój partner jest taki sam jak ja. dobraliśmy się jak w korcu maku - wyznała.
Widać zwyciężczyni IV edycji " Tańca z gwiazdami " się poszczęściło i w końcu trafiła na odpowiedniego faceta. W wywiadzie Kinga bardzo dużo mówi też o swoim blogu . Tłumaczy m.in. dlaczego w ogóle zdecydowała się go założyć.
Z potrzeby komunikacji.[...] Mam potrzebę podzielenia się różnymi przemyśleniami, polemizowania. Blog daje taką możliwość - przyznaje.
O dużej potrzebie komunikacji Kinga Rusin nie musi nikogo przekonywać. Dementuje też doniesienia, jakoby za jej wpisami stał PR-owiec lub były one cenzurowane.
Publiczna osoba musi uważać na to, co pisze, chyba że prowokacja jest częścią jej wizerunku. Ja staram się być po prostu szczera.
Prezenterka nie zapomniała zaznaczyć, że pomimo jej wielkich osiągnięć żaden z niej ideał:
Nie czuję się ani ikoną, ani ideałem. Kobiet z takim życiorysem jak mój jest wiele. Jedyna różnica polega na tym, że moje życie było przerabiane i maglowane przez media i stało się poniekąd publiczne.
Rusin nie przestaje podkreślać, jak zwyczajne w swojej nadzwyczajności jest jej życie i dom. W końcu zrozumiała, co jest tak naprawdę ważne:
Cieszą mnie małe rzeczy, czyjaś życzliwość, uśmiech dziecka, słoneczny dzień. Do szczęścia niewiele potrzeba.
Czy nie odnosicie wrażenia, że poprzez intymne wpisy na blogu oraz właśnie tego typu wywiady prezenterka sama pozbawia się swojej prywatności?
Po wielkim upadku dziennikarka odrodziła się niczym feniks z popiołów - to już wszyscy wiemy. Prezenterka z pewnością ma za sobą bardzo trudny okres i naprawdę podziwiamy ją za to, że się z nim uporała, ale nudzi nas już jej usilne lansowanie się na jednej historii. Ile jeszcze czeka nas wywiadów utrzymanych w tym samym martyrologiczno-zwycięskim stylu? Oby niezbyt wiele, bo już teraz robi się nam mdło.
Alex