Jak przy każdym wielkim koncercie, tłumy fanów otoczyły bramy stadionu już kilka godzin wcześniej. Każdy, który miał miejsce stojące przed sceną, chciał być przecież jak najbliżej gwiazdy. Około 17:30 bramy się otwarły i pierwsi widzowie mogli wejść
Wielu fanów miało na sobie koszulki z ostatniej trasy Madonny , "The Sticky And Sweet Tour", której koncert odbył się w Warszawie w 2009 roku. Niektórzy założyli nawet t-shirty z własnym nadrukiem
Ci, którzy nie mieli takich koszulek oczywiście mogli sobie kupić ją na stoiskach z gadżetami, które mieściły się przed i na samym stadionie. Oficjalny T-Shirt "MDNA-Tour" kosztował "jedynie" 130 zł. A był to jeden z najtańszych! Sporą przesadą była też cena najnowszej płyty artystki, czyli MDNA. 100 zł! W sklepie kosztuje przecież połowę tej ceny...
W każdym razie pragnienie gadżetów można było ugasić ;-) Z głodu także nikt nie mógł zginąć - o posiłki dystrybutor też zadbał.
Około 20:00 strefa przed sceną była już prawie całkowicie wypełniona widzami, trybuny też powoli zaczynały się zapełniać. Około 20:20 na scenę wszedł Paul Oakenfold, jeden z najdroższych DJ-ów świata. Przez prawie godzinę puszczał popularne kawałki w stylu pop i house, aby rozgrzać tłum. Przed sceną ludzie oczywiście zaczynali szaleć, na trybunach raczej przyglądali się imprezie naw dole.
Po występie Dj'a jeszcze krótka przerwa i około 22:00 rozpoczęło się wreszcie główne show. Radość fanów była ogromna: przywitali Madonnę głośnymi okrzykami i tak było przez cały występ. Polscy fani wiedzą, jak się bawić! Artystka wspomniała o jej ostatniej wizycie w Polsce w 2009 roku, gdy koncert odbył się akurat w urodziny wokalistki i polscy fani zaśpiewali jej piosenkę z tej okazji. Prowokacji także nie zabrakło: piosenkarka pokazała wytrenowaną pupę ;-) Widzowie z tylnych miejsc na trybunach przenieśli się więc jak najbliżej sceny, bo z daleka trudno było cieszyć się występem. Sami zresztą tak zrobiliśmy!
Madonna zaśpiewała aż 8 utworów z promującej trasę płyty "MDNA", m.in.: "Girl Gone Wild", "Gang Bang", "Give Me All Your Luvin", "I'm A Sinner", "Turn Up The Radio"oraz "Masterpiece". Były też nowsze utwory: "Celebration" czy "Revolver" i klasyki "Papa Don't Preach" "Like A Prayer" i "Like A Virgin" (z akompaniamentem na pianinie).
Po około dwóch godzinach spektakl dobiegł końca i większość widzów ruszyła w stronę centrum, gdzie w końcu się rozeszła. Jak było? Madonna doskonale wie, jak zrobić dobre show! Większego skandalu w stylu Marine Le Pen nie było, choć brutalności i bluźnierczej stylistyki nie zabrakło. W końcu trochę kontrowersji chyba nikomu jeszcze nie zaszkodziło - nam się podobało. Szkoda tylko, że tłum przed sceną szalał, a na trybunach panowała cisza. Tak czy owak: Madonna po raz kolejny udowodniła, że na tytuł "królowej pop" w pełni zasługuje!
Kai