Justyna Steczkowska wyprawiła się ostatnio w daleką podróż do Chicago, gdzie dała koncert dla tamtejszej Polonii. Po powrocie pojechała na następny występ, w czasie którego odbierała Złotą Płytę za swój ostatni album . Oczywiście nie można zapomnieć, że piosenkarka nadal bierze udział w "Tańcu z gwiazdami", w więc dochodzą zajęte niedziele i mordęcze treningi.
Justynie nie przeszkadza szybki tryb życia. Jedyne, czego nie lubi, to rozstania z synami, którzy są całym jej życiem. Jest jednak szczęściarą, bo ma u boku mężczyznę, który wiernie ją wspiera.
Co Justyna byłaby w obecnej sytuacji skłonna poświęcić?
Było mi szalenie trudno wylecieć z domu - mówi na łamach "Rewii" - Na lotnisku nawet się popłakałam... Od kiedy dzieci się urodziły nie jechałam tak daleko bez nich. Wróciłam bardzo stęskniona, prosto z lotniska miałam iść na próbę, ale stwierdziłam, że nie dam rady. Wolę... odpaść z programu niż nie zobaczyć się ze swoimi synami! Poprzytulaliśmy się dwie godziny i dopiero potem pojechałam na koncert.
Takież to już życie mamy artyski. Program potrwa jeszcze trochę, promocja płyty zaraz się skończy, a mamą będzie nadal. Synowie na pewno będą dumni, gdy zobaczą nagrania z "Tańca z gwiazdami" .