Josh Klinghoffer związany był niegdyś z zespołem Red Hot Chili Peppers. Występował w nim przez dekadę od 2009 do 2019 roku. Po odejściu z grupy artysta kontynuował karierę. Współpracował m.in. z zespołem Pearl Jam, był również członkiem solowego zespołu Eddiego Veddera. W marcu bieżącego roku Josh Klinghoffer stanął w obliczu poważnych oskarżeń po tragicznym wypadku. W wyniku zdarzenia potrącony mężczyzna zmarł. Zarzuty wobec muzyka są coraz poważniejsze.
W marcu bieżącego roku doszło do tragicznego wypadku. Zgodnie z medialnymi doniesieniami Josh Klinghoffer miał przemieszczać się czarnym pojazdem marki GMC Yukon i potrącić na przejściu dla pieszych 47-letniego mężczyznę. Do zdarzenia doszło w mieście Alhambra w Kalifornii. Na miejsce zostały wezwane służby medyczne, ale Israel Sanchez zmarł w wyniku obrażeń po potrąceniu. W sprawie trwa dochodzenie. Josh Klinghoffer oskarżony jest m.in. o niezwracanie uwagi podczas prowadzenia pojazdu, a także brak odpowiedniej reakcji, jak użycie hamulców, co bez wątpienia mogłoby zapobiec wypadkowi.
Jak podaje serwis Stereogum, po potrąceniu 47-letniego mężczyzny muzyk miał natychmiast zatrzymać pojazd, a następnie wezwać na miejsce pogotowie. Z relacji prawnika Andrew Brettlera, który broni Josha Klinghoffera wynika, że muzyk pozostał na miejscu zdarzenia aż do przyjazdu policji i służb ratunkowych. Obrońca podkreśla, że artysta nie próbował zbiec z miejsca zdarzenia, a także podjął współpracę z odpowiednimi organami w trakcie trwania śledztwa, co może korzystnie wpływać na jego sytuację. "Po tym, jak Josh potrącił pieszego na skrzyżowaniu, natychmiast zatrzymał samochód, wezwał policję i pogotowie, a następnie czekał na ich przybycie. Oczywiście, współpracuje z policją w toku śledztwa drogowego. To był czysto tragiczny wypadek" - cytuje jego słowa portal. ZOBACZ TEŻ: Jeremy Renner o przerażających kulisach wypadku. "Mogłem widzieć lewą gałkę oczną prawym okiem".