• Link został skopiowany

Aktor "50 twarzy Greya" znalazł się w szpitalu. Zawiniła toksyczna gąsienica

Jamie Dornan miał poważne problemy zdrowotne. O wszystkim opowiedział jego przyjaciel, który trafił do szpitala z podobnymi objawami.
Jamie Dornan
Jamie Dornan, instagram.com/@jamiedornan, Andreas März, www.flickr.com/photos/andreas63/7357189902

Jamie Dornan zyskał ogromną rozpoznawalność jako tytułowy amant z adaptacji książek "50 twarzy Greya". Gdy ostatnia z filmowej serii zniknęła z afisza, media przestały aż tak mocno interesować się życiem aktora. Dornan ponownie stał się bohaterem nagłówków, jednak tym razem za sprawą swojego przyjaciela. Ujawniona przez dziennikarza Gordona Smarta historia mrozi krew w żyłach.

Zobacz wideo Aldona Orman o problemach zdrowotnych

Jamie Dornan zatruł się przez gąsienicę. Myślano, że to zawał serca

Sytuacja miała miejsce wiosną 2023 roku, gdy Jamie Dornan wraz z Gordonem Smartem wybrali się do Portugalii. Jak opowiadał dziennikarz w podcaście "The Good, The Bad And The Unexpected", większość czasu upływała im na grze w golfa i popijaniu drinków. Panowie raczyli się m.in. espresso martini, co nie jest bez znaczenia. W pewnym momencie obydwaj zaczęli kiepsko się czuć. Smart relacjonował, że zaniepokoiło go zwłaszcza mrowienie w lewej ręce. Dziennikarz udał się do szpitala, gdzie okazało się, że jego tętno wynosiło 210 uderzeń na minutę, czyli grubo ponad normę. Przyjaciel Jamiego Dornana już w szpitalu stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, zobaczył, że na szpitalnym łóżku obok znajduje się także aktor.

Pomyślałem, że to niezbyt dobry znak, że jest w tym samym stanie co ja - opowiadał Smart.
 

Lekarze sądzili, że panowie zatruli się spożywanym w nadmiernych ilościach alkoholem, w szczególności martini w połączeniu z kofeiną. Na szczęście badania wykluczyły u obydwu zawał serca. Ich stan zdrowia się poprawił, a zarówno Smart, jak i Dornan mogli wrócić do domu. To jednak nie koniec historii. Po kilku dniach lekarz, który się nimi opiekował, zadzwonił do dziennikarza z dość zaskakującym pytaniem. Chciał się dowiedzieć, czy na polu golfowym nie mieli styczności... z gąsienicami. - Okazuje się, że na polach golfowych w południowej Portugalii pojawiają się gąsienice, które zabijają psy, a czterdziestoletni mężczyźni dostają przez nie zawału serca - relacjonuje przyjaciel Jamiego Dornana.

Toksyczne gąsienice występują też w Polsce

Choć ta opowieść może brzmieć jak żart, toksyczna gąsienica jak najbardziej istnieje. Nazywa się korowódka dębówka, a na swojej stronie ostrzegają przed nią nawet Lasy Państwowe. "Pomimo swojej ładnie brzmiącej nazwy, może być niebezpieczna dla ludzi i zwierząt. Włochate gąsienice tego owada, które mierzą zaledwie trzy centymetry, ostatnio pojawiły się w Wielkopolsce. Trzeba na nie uważać, ponieważ mogą powodować nieprzyjemne, a czasami także groźne dla zdrowia objawy" - czytamy. Gąsienica pokryta jest parzącymi włoskami, które wystrzela w powietrze, a następnie są one unoszone przez wiatr. "Bezpośredni kontakt z owadem powoduje zawroty głowy, gorączkę, ataki astmy oraz reakcję alergiczną. Mogą pojawić się również wymioty oraz wysypka" - przestrzegają Lasy Państwowe. Na stronie organizacji możemy przeczytać, że wizyta u lekarza jest konieczna w przypadku dostania się włosków gąsienicy do oczu lub silnej reakcji alergicznej.

Dziękujemy za przeczytanie artykułu!

  • Link został skopiowany
Więcej o: