Pomimo tego, że przywykliśmy już do życia w nowej rzeczywistości i reżimie epidemicznym, a większość obostrzeń związanych z pandemią została złagodzona, to COVID-19 nadal jest przyczyną zgonu wielu osób - również tych sławnych. Jedną z ostatnich ofiar koronawirusa w Stanach Zjednoczonych padł kanadyjski aktor Nick Cordero.
Nick Cordero, znany z występów na Broadway'u aktor, zmarł 5 lipca z powodu komplikacji po zakażeniu koronawirusem. O jego śmieci we wzruszającym poście poinformowała na Instagramie żona, Amanda Kloots.
Do Boga odszedł kolejny anioł. Mój ukochany mąż zmarł dziś rano. Otaczała go kochająca rodzina, śpiewając i modląc się, kiedy on opuszczał ten świat. Nie mogę uwierzyć w to, co się stało, moje serce jest złamane. Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. Był moim światłem - napisała.
Nick Cordero zmagał się z koronawirusem już od dłuższego czasu, a hospitalizowany był od ponad trzech miesięcy. Pod koniec kwietnia, podczas pobytu w szpitalu, stan aktora pogorszył się. Z powodu zaniku mięśni dużo stracił na wadze, miał również problemy z krzepliwością krwi, a wreszcie doszło do krwotoku wewnętrznego. Lekarze podjęli wtedy decyzję o amputacji nogi. Niestety, pomimo operacji i dalszego leczenia, życia aktora nie udało się uratować. Mężczyzna zostawił pogrążoną w żałobie rodzinę, żonę, a także zaledwie rocznego syna. Miał 41 lat.
Zobacz także: Adam Małysz zdradza, jak przechodzi COVID-19. "Ten okres jest dla mnie dość ciężki".