Paulina Smaszcz w najnowszym wywiadzie podzieliła się osobistymi refleksjami dotyczącymi tego, czym dziś dla niej jest prawdziwy sukces. Była żona Macieja Kurzajewskiego nie gryzła się w język i w szczerej rozmowie poruszyła również także temat śmierci i przemijania, zaskakując wszystkich swoim wyznaniem.
Paulina Smaszcz w najnowszym odcinku podcastu "Piekielnie szczere" podkreśliła, że nie mierzy już sukcesu zawodowymi osiągnięciami czy uznaniem innych, jak to bywało w przeszłości. Zdaniem celebrytki to właśnie spokojne, dobre życie bliskich jest wartością nadrzędną. - Dla mnie sukcesem jest to, żeby moi synowie i moja wnuczka żyli szczęśliwie. I tak jest, w związku z czym jest to dla mnie sukces - powiedziała bez ogródek gwiazda. W dalszej części wywiadu pojawił się również wątek przemijania. Smaszcz w trakcie rozmowy zdobyła się na szczere wyznanie.
Chciałabym dożyć momentu, że oni nie umrą przede mną, bo ja wiem, co to znaczy śmierć dzieci. Dla mnie sukcesem będzie, jeśli ja umrę i nie będę obciążeniem, pomyłką, że nie będę przy okazji, tylko zawsze będę mamą
- wyjawiła.
Paulina Smaszcz, która wcześniej otwarcie krytykowała relację Macieja Kurzajewskiego i Katarzyny Cichopek, teraz zaskoczyła wszystkich swoją niedawną wypowiedzią. W rozmowie z Party celebrytka przyznała, że nie żywi już urazy do byłego męża i jego ukochanej, a wręcz przeciwnie - gdyby para zdecydowała się na ślub, nie miałaby problemu z przyjęciem zaproszenia w charakterze świadkowej. - Życzę im jak najlepiej. Ja nawet mogłabym zostać świadkiem na ich ślubie, gdyby mnie poprosili. Naprawdę życzę im, żeby było im jak najlepiej. Uważam, że jak mojemu byłemu mężowi będzie dobrze, to będzie też dobrze moim dzieciom. Ja chcę, żeby oni mieli dobre kontakty z ojcem - powiedziała Smaszcz.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!