W ostatnich dniach Jerzy Bralczyk swoją wypowiedzią wywołał sporą aferę. - Nie pasuje mi adoptowanie zwierząt. Jednak co ludzkie, to ludzkie. Jestem starym człowiekiem i preferuję te tradycyjne formuły i sposób myślenia. Nawet mówienie, że choćby najulubieńszy pies umarł, będzie dla mnie obce. Nie, pies niestety zdechł - wyznał wybitny polonista w programie TVP Info "100 pytań do", co oburzyło mnóstwo osób. "Zwierzęta jak najbardziej umierają. Nie zdychają, jak chciałby profesor. I zostawiają po sobie żałobę, ból i pustkę" - odpowiedzieli językoznawcy dziennikarze Gazeta.pl, którzy podzielili się swoimi przejmującymi historiami, pełnymi bólu i poczucia straty po śmierci pupila. Obszerne zdanie na ten temat wyraziły też osoby związane z show-biznesem.
Doda podkreśla za to, że jest wielką miłośniczką zwierząt. W grudniu została właścicielką chihuahuy długowłosej o imieniu Wolfie. Pies zdobył jej serce, jednak niedawno poinformowała, że pupil zachorował. - U Wolfiego zdiagnozowano ciężką chorobę. Przez dwa miesiące w ogóle nic nie jadł - poinformowała przejęta i przy okazji zaapelowała do fanów. - Wiem, że to jest ciężkie i chodzenie po weterynarzach jest drogie, np. badanie alergiczne to koszt ponad tysiąca złotych. Ale po prostu musi być jakiś powód, dla którego pies je, później przestaje jeść, a jeszcze później w ogóle nie je. Jeśli zwierzę nie je, to znaczy, że jest problem, a naszym obowiązkiem jako właściciela jest o niego zadbać. Ja poświęciłam na to cały miesiąc - dodała. Zdaje się, że i do niej dotarły słowa prof. Bralczyka, na które zareagowała. Na InstaStories zamieściła grafikę wykonaną przez Marię Kaczorowską, która prowadzi na Instagramie profil "Miłe Obrazki".
A ja uważam, że pieski nie powinny ani zdychać, ani umierać
- można przeczytać na grafice Marii Kaczorowskiej. Doda opublikowała obrazek z Demotywatorów z dopiskiem: Niech żyją jak najdłużej. Wygląda na to, że zdecydowanie nie zgadza się ze stwierdzeniem wybitnego polonisty. Zdjęcie, jak i więcej kadrów artystki, znajdziecie w naszej galerii na górze strony.
Głos w temacie afery zabrała również Kinga Rusin, która przyzwyczaiła fanów, że angażuje się w nagłaśnianie spraw związanych z ekologią czy prawami zwierząt. "Nawet nie wiecie, jak mnie cieszy ta trwająca już kilka dni burza o semantykę, którą wywołały słowa prof. Bralczyka. Większość ludzi ma (przepraszam za dosłowność) gdzieś poprawność językową, bo w obliczu śmierci psiego czy kociego przyjaciela, słowo 'zdechł' po prostu nie chce im przejść przez gardło. I ja to rozumiem i myślę tak samo. Dokładnie rok temu UMARŁ mój ukochany koń Eolo. Może z koniem nie ma się tak bliskiej więzi jak z psem (nie towarzyszy nam na każdym kroku), ale to nie znaczy, że nie można się do niego przywiązać i nawet go 'kochać'" - podkreśliła dziennikarka.
Na budzącą kontrowersje wypowiedź profesora Jerzego Bralczyka zareagowała także Katarzyna Dowbor, która nie kryła oburzenia. "Długo się zastanawiałam, czy zabrać głos w tak bulwersującej sprawie, jak wypowiedź językoznawcy profesora Bralczyka. Jednak nie jestem w stanie udawać, że nic się nie stało. Stało się! Zwierzęta nie zdychają, tylko umierają! Tak samo czują jak my, cierpią, kochają i umierają jak my! Słowo 'zdychać' jest poniżające, lekceważące i obraźliwe" - napisała prezenterka "Pytania na śniadanie".
Karolina Korwin Piotrowska również jest wielką miłośniczką zwierząt. Stanowczo sprzeciwiła się opinii prof. Bralczyka. - Mam psy całe życie, ponad pół wieku i żaden z nich nie zdechł. Wszystkie umierały, przechodziły za tęczowy most, do psiego nieba, otoczone do samego końca miłością - wyznała w rozmowie z Pudelkiem. - Świat się zmienia i zaczynamy doceniać emocje i uczucia zwierząt - podkreśliła dziennikarka.
W kontekście publicznej debaty, którą wywołał swoimi słowami o "zdychaniu" prof. Bralczyk, wypowiedział się i Grzegorz Turnau. Udostępnił w mediach społecznościowych post Magdy Umer, która przekazała: "Jeremi Przybora napisał to w 1970 roku", następnie zamieszczając wiersz uznanego poety:
Zdechł pies, zdechł pies. Czy ładnie tak nazywać kres? Zdechł pies, zdechł pies. W tym cała smutku suma, że zdechł pies, a nie umarł. Niesprawiedliwość jest, że jak pies, to zdechł pies! Zdechł pies, zdechł pies. Z pogrzebem ładnym, czy też bez, zdechł pies, zdechł pies. Zdechł pies, zdechł pies, czy już nie lepiej, gdyby sczezł? Sczezł pies, sczezł pies. Gdy nagle, że tak powiem, ubywa wredny człowiek i pies porządny, niech pan zgadnie, który zdechł? Zdechł pies, zdechł pies. Ten zwrot wymyślił chyba bies. Zdechł pies, zdechł pies. Zdechł pies, zdechł pies. Czy wobec psa to ładny gest? Tak rzec, że zdechł pies. Więc tu bym proponował, że psa bym awansował, mu podwyższając śmierć o tę awansu ćwierć: Zmarł pies, zmarł pies. I już mu nie żyć milej jest. Zmarł pies, zmarł pies
- można przeczytać. "No comment. Kim byśmy byli bez Jeremiego Przybory..." - dodał artysta.
Jerzy Bralczyk chwilę po wygłoszeniu budzących wielkie emocje słów zaznaczył, że jest osobą starszą i jego podejście do języka jest konserwatywne. Poproszony przez Onet o komentarz po aferze dodał, że w jego opinii słowo "zdychanie" samo w sobie nie jest negatywne nacechowane. Językoznawca raczej nie spodziewał się, że jego wypowiedź wywoła prawdziwą burzę. "Mam tego dosyć. Już tak się to teraz rozgęściło strasznie, czy zagęściło raczej. Jestem już zmęczony tym wszystkim" - przekazał Pudelkowi.